Witam, 10.01.17 zgłosiłam właścicielce, że w mieszkaniu pojawił się grzyb, właścicielka przyszła popatrzyła i stwierdziła, że mam za krótko otwarte okna w ciągu dnia, że powinny być one otwarte cały dzień, mimo tego, że jest zima i temperatura na dworze jest minusowa. Tłumaczyłam, że okna otwieram rano na 2-3h i zamykam ale zostawiam otwarte lufty, na to ona, że to za mało i, że grzyb, który jest powstał z naszej winy. Poradziła, żebyśmy starali się otwierać okna na cały dzień, a w momencie kiedy suszymy pranie w suszarce lub bierzemy prysznic otwierać ( tutaj UWAGA ) DRZWI FRONTOWE!! a ona w tym czasie pomyśli co można byłoby jeszcze zrobić. Z racji tego, że wiemy jak bardzo taki grzyb jest szkodliwy i widząc, że właścicielka nie zamierza nic zrobić w tej kwestii 31.01 daliśmy jej wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym, ponieważ wiemy, że takie mamy prawo w momencie kiedy w mieszkaniu wynajmowanym pojawia się grzyb. I wtedy właśnie zaczęła się wojna... właścicielka zadzwoniła do nas była ok godz 23! i krzycząc powiedziała, że nie ma takiej opcji, że my się możemy wyprowadzić, ale musimy płacić przez okres 3 miesięcy, bo taki jest okres wypowiedzenia według umowy. Wyminiliśmy z nią mnóstwo maili kilka telefonów ( zawsze ona dzwoniła i nie była już taka miła jak w mailach) nawet była tu niezapowiedzianie udając, że chce dojść z nami do porozunienia po czym wracając do domu pisała maila, że widziała, że drzwi do sypialni i okna były znowu zamknięte i grzyb jej naszą winą i obciąży nas kosztami naprawy. Dzisiaj weszła do mieszkania niespodziewając się, że ktoś jest w domu , otworzyła drzwi swoim kluczem i kazała nam się "wynosić na 40minut" bo przyszła z jakimś facetem na "kontrole" oczywiście nie wyszliśmy tłumacząc, że nie ma prawa tu wchodzić bez naszej zgody, ona jednak stwierdziła, że jest właścicielem i ma prawo tu przychodzić kiedy zechce i zaczęła odsuwać meble i pokazywać temu facetowi miejsca gdzie jest grzyb. Byliśmy na policji ale policja twierdzi, że nie może nam pomóc, zgłosiliśmy sprawę do kommuny Stavanger ale pewnie trochę poczekamy zanim coś zrobią. Okazało się, że mężczyzna, który to był to pracownik firmy POLYGON , z którym wcześniej rozmawialiśmy i pokazywaliśmy mu zdjęcia grzyba w naszym mieszkaniu i on przyznał, że to wina w ociepleniu domu i to problem właściciela i że wystawi zaraz dokument po czym zapytał kto jest właścicielem mieszkania i usłyszawszy nazwisko stwierdził, że on jednak nie może nam pomóc, bo może zainterweniować tylko na prośbę właściciela, wczoraj dowiedzieliśmy się od właścicielki, że owa firma POLYGON budowała ten dom. Dlatego pewnie tak nagle pan zmienił zdanie i stwierdził , że nie może nam pomóc, a dzisiaj będąc tu nie odpowiadał na żadne nasze pytania a jak chciał coś powiedzieć to właścicielka wzięła go na zewnątrz i powiedziała mu chyba coś , po czym udawał ,że nas nie slyszy i poszli razem do góry gdzie mieszka właścicielka. Boimy się, że ona dogada się jakoś z tą firmą i jeszcze cała wina będzie zrzucona na nas, gdzie wcześniej ten sam pan twierdził, że to wina izolacji i wentylacji jaka jest zrobiona w mieszkaniu. Mamy też dokument od niezależnej firmy budowlanej o tym, że grzyb jest w murach domu i, że jest to wina złej izolacji. Czy jest ktoś to miał podobną sytuację, bądź wie jak nam pomóc? Będę bardzo wdzięczna za każdą informację!














































