Witam!Mieszkamy około Warszawy,Mam dylemat-jak przeżyć do pięrwszego.Mąż jest hydraukiem,pracuję na pełny etat,plus bierze każdą fuche,ja mam niby firmę,ale obecnie na macieżyńskim-dostaje 250zł, a 225 muszę wpłacić do ZUSu.Firmę będę zmuszona zamknąć-nie stać nas na opiekunkę,żłobka oczywiście w okolice brak.Starsze dziecko ma 6 lat,młodsze-4 miesiąca.Mamy dość takiego życia!!!Mąż w swoim zawodzie pracuję około 20 lat, więc zna się ,ze mnie krona z głowy nie spadnie,gotowa jestem do każdej fizycznej pracy.
Wiem,że jest kryzys,ponoć teraz raczej wracają.Ale mam uczucie,że biję głową o ścianę bez szans na wyrwanije się z pułapki .Pytanie do życzliwych -czy wyjazd do Norwegii w naszej sytuacyji to dobry pomysł?
P.S.pierwszy raz w życiu piszę na forum,więc z góry pszepraszam,jak coś robie nie tak
Wiem,że jest kryzys,ponoć teraz raczej wracają.Ale mam uczucie,że biję głową o ścianę bez szans na wyrwanije się z pułapki .Pytanie do życzliwych -czy wyjazd do Norwegii w naszej sytuacyji to dobry pomysł?
P.S.pierwszy raz w życiu piszę na forum,więc z góry pszepraszam,jak coś robie nie tak