Dzisiaj to media społecznościowe, takie jak Tik Tok czy Instagram, odgrywają ogromną rolę w promowaniu marek i napędzają marketing cyfrowy.
stock.adobe.com/licencja standardowa
Mnogość sklepów online i możliwości zamawiania produktów drogą cyfrową to obecnie ogromne udogodnienie, ale Norweska Rada ds. Konsumentów i Norweski Urząd ds. Środowiska radzą, by zachować czujność i nie dać ponieść się impulsowi. W najnowszym komunikacie prasowym ostrzegają przed popularnym zjawiskiem zwanym dropshippingiem.
Internet stanowi idealne środowisko nie tylko dla konsumentów ceniących sobie dostępność oryginalnych produktów, ale i oszustów, którzy mogliby wykorzystać nadmierne zaufanie ze strony kupujących. Nie chodzi jedynie o fałszywe promocje albo wyłudzanie danych, ale nawet zakupy w miejscu, które na dobrą sprawę nie istnieje.
Co z Instagrama, to do koszyka
Dzisiaj to media społecznościowe, takie jak Tik Tok czy Instagram, odgrywają ogromną rolę w promowaniu marek i napędzają marketing cyfrowy. Wielu internetowych twórców i influencerów znanych jest z publikowania materiałów sponsorowanych, w których testują i zachwalają dany produkt. Może to przypominać chociażby słynne w latach 90. programy ze sprzedażą wysyłkową. Reklamy (jak również kryptoreklamy) ubrań, kosmetyków czy gadżetów, na które można trafić nawet przypadkowo przeglądając feed, to norma.
Na pewno magiczne rzutniki, opaski likwidujące podwójny podbródek, kosmetyki dające efekt Photoshopa czy sandały łagodzące ból pleców wydają się kuszące, ale przed naciśnięciem „kup” użytkownikom powinny się zapalić lampki ostrzegawcze.
Choć to model znany nie od wczoraj, dropshipping objął tron wśród alternatyw dla e-biznesu z mnogością czerwonych flag. Jak można dać się oszukać?
Ryzyko dla obu stron
„Robisz zakupy w norweskim sklepie internetowym, który sprzedaje produkty popularne na Instagramie lub TikToku. Sklep nie posiada jednak własnego asortymentu i po otrzymaniu zamówienia sam kupuje produkt od zagranicznego dostawcy, np. z popularnego chińskiego portalu Aliexpress, a następnie towar jest wysyłany bezpośrednio do klienta”, pisze o zasadzie funkcjonowania dropshippingu rada konsumencka w komunikacie prasowym.
Nietypowo długie terminy często sugerują, że sklep nie posiada towaru we własnym magazynie, co może świadczyć o praktykowaniu dropshippingu.stock.adobe.com/licencja standardowa
Innymi słowy, norweski sklep internetowy jest jedynie łącznikiem pomiędzy zagranicznym dostawcą a klientem. Taki model jest legalny i wygodny, jednak jego nadużycie może mieć poważne konsekwencje dla praw konsumenckich, ponieważ przykładowo reklamacje często okazują się niemożliwe, a towar może nawet zawierać substancje szkodliwe dla zdrowia i środowiska.
Zakupy w sklepie praktykującym dropshipping to także ryzyko wysokich opłat celnych i otrzymania produktów niezgodnych z opisem, które nie spełnią oczekiwań nabywcy. Konsumenta, który chciałby złożyć skargę, może za to powitać pusta strona. Zamknięcie sklepu internetowego jest bowiem równie łatwe, jak jego utworzenie. Kiedy sprzedawca zauważy, że trendy wygasają, a sprzedaż dołuje, najwygodniej będzie zlikwidować całą firmę.
Model ten jest wspominany w podcastach i mediach społecznościowych jako prosty sposób na wzbogacenie się, ale niewiele mówi się o odpowiedzialności, jaką ponosi się jako sprzedawca. W wielu przypadkach łamią oni także prawo marketingowe, na przykład mamiąc klientów opisami produktów bez żadnego poparcia badaniami, nie podając składu etc. To może poskutkować karami finansowymi.
Na bakier z jakością
Dodatkowo Norweski Urząd ds. Środowiska zauważa, że sklepy internetowe korzystające z dropshippingu w większym stopniu sprzedają produkty zabronione, które zawierają substancje szkodliwe dla zdrowia i środowiska. Nielegalne substancje, na które trafia podczas kontroli, są w najlepszym wypadku alergenne, a w najgorszym rakotwórcze.
– Jesteśmy zaniepokojeni, ponieważ te sklepy internetowe nie jasno określają swoje obowiązki i wyraźnie nie przestrzegają rygorystycznych przepisów i systemów jakości, jakie mamy w UE i Norwegii, mówi Mathieu Veulemans z Miljødirektoratet.
Dzisiaj to media społecznościowe, takie jak Tik Tok czy Instagram, odgrywają ogromną rolę w promowaniu marek i napędzają marketing cyfrowy. stock.adobe.com/licencja standardowa
Aż 70 proc. zbadanych przez urząd produktów ze sklepów dropshippingowych było nielegalnych ze względu na zawartość substancji niebezpiecznych dla zdrowia i środowiska powyżej dopuszczalnych wartości.
„Zbyt wysokie stężenie DEHP (ftalan) i krótkołańcuchowych chlorowanych parafin (SCCP) w miękkich tworzywach sztucznych oraz zbyt wysokie stężenie kadmu w biżuterii jest niestety zjawiskiem częstym. To substancje, które mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie i/lub środowisko i które od wielu lat są zakazane w tego typu produktach na rynku europejskim”, pisze Norweski Urząd ds. Środowiska w komunikacie prasowym.
Jak uniknąć oszustwa
Oczywiście istnieją sklepy dropshippingowe, które działają bez zastrzeżeń i cieszą się uznaniem użytkowników. Klienci wiedzą, na co się piszą, i są w stanie poczekać na przykład na towar sprowadzany z Chin. Czasem jest on na tyle tani, że kupujący mimo niezadowolenia woli machnąć ręką i zrezygnować z ubiegania się o swoje prawa.
Po ujrzeniu viralowych filmików, zdjęć i reklam w mediach społecznościowych i wyszukaniu ich przedmiotów w sieci lub kliknięciu w odnośnik warto jednak najpierw sprawdzić, czy sklep oferujący towary w ogóle istnieje, gdzie ma magazyn i jakie warunki zwrotu zapewnia. Nie możesz znaleźć informacji o prawie do odstąpienia od umowy, danych kontaktowych do obsługi klienta lub norweskiego adresu do zwrotu towaru? Wiele wskazuje na to, że coś nie gra.
Kolejna kwestia to szacowany czas dostawy. Nietypowo długie terminy często sugerują, że sklep nie posiada towaru we własnym magazynie, co może świadczyć o praktykowaniu dropshippingu. W razie wątpliwości można sprawdzić opinie o sklepie, np. na Trustpilot, aby zapoznać się z doświadczeniami innych konsumentów. Gdyby zakup się nie udał, ale sklep nie wywiązałby się z reklamacji, po zapłacie kartą można także złożyć skargę w banku.
Źródła: Forbrukerrådet, MojaNorwegia.pl
Reklama