3

foto: tv2.no |
Niskie ceny i maksymalny zysk
Źle się dzieje wśród przewoźników – związki zawodowe przestrzegają przed dumpingiem socjalnym, niewystarczającą wiedzą na temat zasad bezpieczeństwa i kierowcami, którzy nie znają norweskich zasad ruchu drogowego. Wielu wróży branży szybki upadek.
-Zagraniczne firmy nie stosują się do norweskich norm. Płacą kierowcom mniej, chcą uzyskać jak największy zysk, dlatego tną koszty. Kupują nieopodatkowaną benzynę, największy mandat, jaki można dostać za takie coś to około 5000 NOK. Karę wylicza się w zależności od tego, jak długo firma działa na terenie Norwegii. Norweskiemu autobusowi karę nalicza się od dnia rejestracji – powiedział Ola Halvorsen, który jest właścicielem firmy przewozowej HMK.
23 korony za godzinę
Związek pracowników z branży przewozowej odkrył ostatnio, że kierowca z Finnmark otrzymywał stawkę godzinową w wysokości 23 koron za godzinę. To mężczyzna ze Szwecji, zatrudniony przez pośrednika firmy Bergkvarabuss. Związek przewoźników ze Szwecji obiecał zająć się sprawą.
Przedstawiciele Bergkvarabuss zaprzeczają takim pogłoskom, mówią, że mężczyzna nie był ich pracownikiem, a osobom zatrudnionym w firmie płacą ok. 145 koron szwedzkich za godzinę. Kierowcy zatrudnieni w firmie, zapytani o warunki pracy mówią, że emigranci, zwłaszcza z Europy Wschodniej, zarabiają ok. 30 koron za godzinę. Szwedzcy kierowcy również akceptują taką stawkę, w kraju czeka na nich tylko bezrobocie.
Kierowcy ze Wschodniej Europy mogą liczyć na wypłaty rzędu 1500 euro miesięcznie, jest to ok. 12 000 koron, czyli połowa wynagrodzenia kierowcy norweskiego. Zdarza się, że Litwini i Polacy zarabiają jedynie połowę tej kwoty, pracując po 250 godzin miesięcznie.
Dumping socjalny
Roger Hansen z Transportarbeiderforbundet (Związku Pracowników Branży Transportowej) mówi, że takie postępowanie to dumping socjalny. Mężczyzna dodaje, że kierowcy zarabiają i tak dużo więcej niż u siebie w kraju, jednak w Norwegii powinni zarabiać tyle, ile Norwegowie.
Kierowcy z Polski i Litwy nie potrafią często ocenić prawidłowo warunków drogowych w Norwegii – przejechanie 200 kilometrów zabiera więcej czasu, przejazdy nie są monitorowane. Wielu przewoźników nie spełnia wymogów bezpieczeństwa – kierowcy często nie mogą wykorzystać przysługujących im przerw, jeżdżą szybko, bo czują presję, a autobusy wyglądają ładnie, jednak oszczędza się na naprawach. Między kursami kierowcy śpią w autobusach, bo nie mają często pieniędzy na hotele.
Ola Halvorsen obawia się, że już niedługo norweskie firmy przewozowe zostaną wyparte przez tańszą konkurencję ze wschodu.

Autobusy polskich i litewskich przewoźników, foto: tv2.no
Źródło: tv2.no
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
5
21-08-2013 23:02
2
0
Zgłoś
21-08-2013 17:49
0
0
Zgłoś