Niewielkie mieszkania położone w centrum Tromsø cieszyły się dotychczas dużym zainteresowaniem młodych Norwegów.
wikimedia.commons/ GAD/ https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/deed.en
Paryż, Zurych, Genewa, Frankfurt, Gdańsk, Amsterdam, Mediolan – to tylko część miast, z których da się polecieć bezpośrednio to niewielkiego Tromsø. Norwegia Północna postawiła na turystykę. Czy zacznie tego żałować? Na razie niezadowolenie widać wśród młodych. Alarmują, że przez popularność najmu krótkoterminowego coraz trudniej o mieszkanie.
W Tromsø na rynku nieruchomości umacnia się nowy trend, na razie nieobecny z porównywalną intensywnością w innych rejonach Norwegii. Ludzie, na przykład członkowie rodzin czy przyjaciele, zrzucają się na mieszkania, a tuż potem… wystawiają oferty na Airbnb. Dla nich to łatwy zarobek. Chcą skorzystać z możliwości, które daje lokalny turystyczny boom. Ale dla innych to problem.
Niewielkie mieszkania położone w centrum miasta cieszyły się dotychczas dużym zainteresowaniem młodych Norwegów. To dla nich idealne miejsce na usamodzielnienie się (z domu rodzinnego wyprowadzają się dość wcześnie, często w wieku 18-19 lat).
Lokalsi na straconej pozycji
Tymczasem na przeszkodzie zaczynają im stawać turyści, a właściwie goszczący ich właściciele mieszkań na wynajem. Ci ostatni, wedle informacji NRK, za wynajmowanie dwupokojowego mieszkania w szczycie sezonu mogą liczyć na 40 000 koron w ciągu miesiąca, a ci najbardziej obrotni – nawet na 100 000.
A że studenci mają mniej pieniędzy niż rodzinno-przyjacielskie grupki inwestorów, Tromsø może stać się miastem o wiele bardziej przyjaznym zwiedzającym polującym na zorzę niż zdobywającym tu dyplomy wyższej uczelni. Chyba że wkroczyłoby tu państwo i uregulowało sytuację.
Na razie jednak, jak w wielu miejscach na świecie, najem krótkoterminowy vs zwykli mieszkańcy marzący o dachu nad głową nie na godziny 1:0.