Praca w Norwegii
Norwegia zależna od lekarzy z zagranicy?

Ostatnio pisaliśmy o tym, że niektóre kraje cierpią na brak lekarzy, którzy masowo wyjeżdżają do Norwegii. Czy Norwegia jest od nich zależna? I czy postępuje moralnie przyjmując lekarzy wykształconych nie u siebie?
Więcej niż 1 na 5 ordynatorów pochodzi spoza Norwegii. Ta sytuacja martwi Związek Lekarzy w Norwegii.
W przeciągu 10 lat, liczba zagranicznych lekarzy, którzy żyją i pracują w Norwegii wzrosła o 40%, jak pokazują statystyki Związku Lekarzy. Obecnie około 1 na 6 lekarzy w Norwegii jest obywatelem innego państwa, w przypadku ordynatorów liczba jest jeszcze większa.
- Tutaj, na naszym oddziale prawie połowa ordynatorów pochodzi z zagranicy. Przyjechali z Austrii, Szwajcarii, Rosji, Indii i Chin. A ja jestem z Bułgarii - mówi Assia Bassarova, kierownik Zakładu Patologii w szpitalu uniwersyteckim w Akershus.
Przyjechała do Norwegii w 2004 roku jako świeżo upieczona specjalistka. W tamtym czasie około 13 % ordynatorów w norweskich szpitalach było obywatelami innych krajów. W ciągu 10 lat ta liczba wzrosła do 20,5 %.

Liczba zagranicznych lekarzy w Norwegii
aftenposten.no
- Pracowałam w jednym z najlepszych szpitali w Bułgarii, ale matriały i zasoby były kiepsko dostępne, a warunki do prowadzenia badań były złe. Dla mnie był to ważny powód wyjazdu do Norwegii. Niezaprzeczalnie pensja też grała pewną rolę. W Bułgarii zarabiałam ok. 2000 koron netto miesięcznie. Tutaj zaoferowano mi 27 000 - opowiada Bassarova.
Najwięcej Niemców
Johan Torgersen, główny członek zarządzający w Związku Lekarzy, uważa, że imigracja lekarzy nie jest problemem tylko dla krajów, z których oni wyjeżdżają, ale także dla Norwegii.
- Jesteśmy zasadniczo pozytywnie nastawieni do tego, że zagraniczni lekarze chcą przyjeżdżać do Norwegii. Ale kiedy spojrzeliśmy na to do jakiego stopnia Helse-Norge zależne jest od ich pracy, obraz nie jest taki różowy. Problemy sprawić może sytuacja, w której wielu z nich będzie chciało wrócić. Powinniśmy poprawić system tak, żebyśmy byli o wiele bardziej samowystarczalni - mówi Torgersen
Liczba lekarzy pochodzących z Europy wschodniej gwałtownie wzrosła po rozszerzeniu Unii Europejskiej w 2004 i 2007 roku, ale nadal to Niemcy, Szwedzi i Duńczycy są dominującą grupą imigrantów w norweskiej służbie zdrowia. Niemieccy lekarze są także grupą z największą liczbą specjalistów. Około 75 % niemieckich lekarzy w Norwegii to specjaliści, a wśród doktorów z norweskim obywatelstwem jest ich mniej niż 50 %.
To niemoralne!
Dane z Ministerstwa edukacji pokazują, że koszt wykształcenia lekarza w Norwegii wynosi 2,28 milionów koron. W zeszłym roku liczba zagranicznych lekarzy w Norwegii powiększyła się o 148 osób. Jeżeli pobieraliby oni edukację medyczną w Norwegii, kosztowałoby to 340 milionów koron.
Dodatkowy koszt wykształcenia specjalisty jest bardziej skomplikowany do obliczenia, między innymi dlatego, że lekarze pracują podczas trwania nauki.
- Bez wątpienia bardzo tanim i bardzo dogodnym rozwiązaniem jest zatrudnienie wykształconych specjalistów prosto z zagranicy, ale to z naszej strony niemoralne działanie, skoro tych lekarzy potrzeba także w ich własnych krajach, a my mamy pieniądze na to, by wykształcić naszych własnych - mówi Even Holth Rustad, szef Norweskiego Związku Studentów Medycyny.
Mimo że dotychczas Norwegia korzystała z pracy lekarzy z Europy Północnej, Rustad uważa, że Norwegowie pośrednio przyczyniają się do problemu braku lekarzy w najbiedniejszych krajach świata.
- Wiele raportów wskazało na szkodliwy efekt domina. Kiedy rekrutujemy lekarzy z krajów europejskich, ponieważ mamy deficyt, te kraje również muszą poradzić sobie z deficytem importując doktorów. I to z krajów, gdzie lekarze mają jeszcze niższe zarobki i jeszcze gorsze warunki pracy. Ostatni klocek domina może spaść w krajach rozwijających się, które już teraz mają najgorsze obłożenie lekarzy na świecie - mówi Rustad.

DFID - UK Department for International Development/flickr.com
Ani Assia Bassarova ani jej rosyjki kolega Arkady Karpov nie planują opuszczenia Norwegii. I bynajmniej nie uważają, by norweskie władze robiły coś nieetycznego, kiedy zapełniają szpitale zagranicznymi lekarzami.
- Norwegia nie powinna mieć wyrzutów sumienia. Wyjechaliśmy tu dobrowolnie. Problem leży w złej polityce służby zdrowia w naszych krajach, a nie w norweskich politykach - mówi Karpov.
Nie ma wyrzutów sumienia
Sekretarz w ministerstwie zdrowia, Anne Grethe Erlandsen, odrzuca informacje, jakoby Norwegia była zależna od imigrantów w służbie zdrowia.
- Nie rekrutujemy lekarzy za granicą, raczej to oni przyjeżdżają do nas. Nie jest tak, że systematycznie pracujemy nad rekrutacją specjalistów, ale Norwegia jest atrakcyjnym krajem, gdzie wielu chce przyjechać i pracować. Tak było przez wiele lat - mówi Erlandsen.
Co uważa o ewentualnym wpływie Norwegii na drenaż mózgów i brak lekarzy w innych krajach?
- W naszej części świata to nie my regulujemy, gdzie ludzie mają pracować - lekarze sami dokonują wyboru. Norwegia jest w dobrej sytuacji ekonomicznej, a wiemy, że lekarze w innych krajach europejskich nie mają pracy.
Nie wolno dyskryminować
Erlandsen uważa, że zatrzymanie imigracji nie jest ani pożądane ani możliwe.
- Jest wolny przepływ siły roboczej w EOG, a my nie możemy dyskryminować ludzi, którzy ubiegają się o pracę w Norwegii.
Ile Norwegia oszczędzi na imigracji lekarzy?
- To nie jest motywowane ekonomicznie, ponieważ nie planujemy tego. To naturalna konsekwencja bycia częścią wspólnego rynku pracy.
Według Erlandsen, Helse-Norge nie ryzykuje bycia zależnym od imigracji zarobkowej, a Ministerstwo zdrowia czuwa nad edukacją specjalistów w Norwegii.
Źródło: aftenposten.no, zdjęcie frontowe: wikimedia.org
Reklama

Reklama
To może Cię zainteresować