Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

6
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

4
Bogaty jak... rybak

 
 
Rybacy potrafią zarabiać tyle, co premier Norwegii. Trudno w to uwierzyć? No cóż, Martin Algrøy i jego koledzy-rybacy w ubiegłym roku zarobili ponad milion koron każdy.


Rekordowy rok 2011

Algrøy dumnie parkuje nowiutkiego Range Rovera przy nabrzeżu Apalvågen na zachodnim wybrzeżu wyspy Sotra - tam, gdzie zacumowany jest jego statek, „Siglar”. Samochód został zamówiony w styczniu tego roku, a dostarczony w okolicach Wielkiejnocy. Wszystko to w rok po sezonie, o którym doświadczeni rybacy mówią, że drugiego takiego mogą już za swojego życia nie doczekać.

W roku 2011 roku dopisało wszystko: połowy były obfite, a ceny ryb wysokie. To przyniosło rybakom spore zyski.

Krótki rzut oka na rachunki armatorów flotylli rybackich z Hordalandu i Sogn og Fjordane za rok 2011 ujawnia, że średni dochód rybaków w ubiegłym roku wyniósł 1,2 miliona koron. To mniej więcej taki poziom dochodów, jaki osiąga premier Jens Stoltenberg.

- Rok 2011 był wyjątkowy, chociaż znając rybaków, pewnie zdobędą się co najwyżej na określenie, że był „przyzwoity” - śmieje się ekspert do spraw rybołówstwa przy banku Nordea, Kyrre Dale.

Udział w zyskach

Tym, co sprawia, że podczas obfitych lat rybacy zarabiają naprawdę dużo, jest system partycypacji w zyskach (lottsystem). Większość osób pracujących na pokładach jednostek rybackich nie ma stałej pensji, a ich wynagrodzeniem jest udział w zyskach z połowów (lott). Jeśli połowy idą dobrze, załoga kutra czy trawlera dostaje duże pieniądze, jeśli idą źle, otrzymują niewiele. A jeśli ryba w ogóle nie bierze, nie dostają nic.

Na ich szczęście ostatnie lata były dobre, z czego 2011 wyjątkowo dobry.

W ubiegłym roku dochody z połowów śledzi, makreli i innych ryb z tak zwanych gatunków pelagicznych (czyli ryb poławianych w toni morskiej – przyp. red.) przekroczyły sześć miliardów koron. Z tego ponad dwa miliardy przypadły na jednostki należące do flot połowowych z Hordalandu i Sogn og Fjordane.

Jednostki typu ringnot (nieduże trawlery) stanowią najbardziej zyskowną część norweskiej floty rybackiej. W związku z tym ludzie dosłownie stoją w kolejce, by dostać na nich pracę, a klasyczny żart branżowy mówi, że aby dostać miejsce na pokładzie, trzeba zastrzelić poprzedniego członka załogi.

Rybacki bakcyl

Martin Algrøy od wczesnej młodości wiedział, że jego praca będzie związana ze statkami i łodziami. Na etapie gimnazjum marzył o zostaniu architektem okrętowym, ale po wypłynięciu z ojcem na połów w 2004 plany uległy zmianie.

- Załapałem rybackiego bakcyla – wspomina Algrøy – i do tej pory mnie trzyma. Chodzenie do pracy nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem.

W związku z decyzją o poświęceniu się pracy rybaka, Martin, po ukończeniu szkoły średniej i odsłużeniu wojska, zdobył wykształcenie nawigatora i zaczął szkolić się na sternika na „Siglarze”, którego jednym z współwłaścicieli był jego ojciec.

Na pytanie o to, co takiego specjalnego jest w zawodzie rybaka, odpowiada:

- Jest napięcie, adrenalina. I jest kontakt z pięknem przyrody. Pływając wzdłuż norweskich wybrzeży można podziwiać naprawdę piękne widoki.

Podczas drogi na łowiska miejsce Martina jest w sterówce, natomiast podczas samego połowu stoi na pokładzie i kieruje załogą podczas zarzucania sieci i wyciągania jej na pokład.

Jak pory roku Vivaldiego...

Połowy na poszczególne rodzaje ryb odbywają się o różnych porach roku. W styczniu i lutym załoga Martina Algrøya wyrusza za wielkimi ławicami śledzi w okolice Lofotów; pod koniec lutego łowi gromadniki na Morzu Barentsa. Potem jest przerwa wielkanocna i śledzie na Morzu Północnym w czerwcu.

- Potem, w lipcu i sierpniu, jest spokój, mamy urlop – wyjaśnia Algrøy.

W ubiegły poniedziałek „Siglar” przypłynął do domu po dwutygodniowym okresie połowu makreli. Reszta jesieni upłynie na odławianiu pozostałej kwoty śledziowej.

Być rybakiem, być rybakiem...

Dyrektor Administracyjny u armatora flotylli rybackiej Endre Dyrøy z Fjell, Jonny Lokøy, mówi, że minęło co najmniej 15 lat od czasu, kiedy ostatni raz brakowało mu ludzi i musiał poszukiwać członków załóg. Teraz każdego tygodnia odbiera dwa-trzy telefony od osób, które chciałyby załapać się na pokład.

- W tej chwili skompletowanie załogi nie stanowi najmniejszego problemu. O miejsce na pokładzie ubiega się wielu dobrych kandydatów, w tym często rybacy z innych flotylli oraz marynarze.

Sprzęt i urządzenia pokładowe oraz lepsze łodzie sprawiają, że zawód rybaka nie jest już taki ciężki, jak to było kiedyś. W związku z tym ludzie nie rezygnują z niego zbyt szybko z powodu np. wieku. Lokøy mówi, że rozpiętość wiekowa wśród członków załóg waha się od ponad sześćdziesięciu lat (rybacy - weterani) do siedemnastu.

Siedemnaście lat ma najmłodszy z uczniów rybackiego fachu na pokładzie, Halvor Bakke.

- Super-hiper-ekstra sprawa – mówi Bakke o fakcie przyjęcia go na członka załogi. - Generalnie nie jest tak łatwo załapać się na połowy. Mam wielu kumpli, którzy też chętnie zostaliby rybakami.

Zaledwie” półmilionowe zarobki

W tym roku ceny makreli są niższe, niż w roku ubiegłym. To główny powód, dla którego analityk Kyrre Dale sądzi, że dochody z połowów, a zatem i wynagrodzenia rybaków, nie będą tak wysokie, jak w roku 2011.

Martin Algrøy również liczy się z nieco słabszymi zarobkami w 2012 roku:

- Myślę, że za ten rok wyciągnę jakieś 700 000 koron. W najgorszym razie 500 000.

 


Na podstawie: Bergens Tidende

 

 


 


Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Nicole po ojcu

02-10-2012 22:02

Basia napisał:
Drogi Panie HovedsideWebdesign!

Z pewnością nie jestem ekspertem od wszystkiego, ale język polski znam w miarę dobrze i wiem jakich form wolno używać, a jakich nie.

Cytuję za ściągniętym przed chwilą z półki Słownikiem ortograficznym języka polskiego pod redakcją prof. dra Mieczysława Szymczaka (PWN, Warszawa1986):
"Wielkanoc, Wielkanocy a. Wielkiejnocy, Wielkanocą a. Wielkąnocą",

koniec cytatu.

Na przyszłość radzę zaglądać do słownika, zanim zacznie się Pan czepiać.

Życzę miłej nocy i owocnej przygody w odkrywaniu piękna języka polskiego.

Z poważaniem,
Barbara Liwo


może zamiast iść do szkoły to chodził obok szkoły do Klubu pod Pecikiem

kryss d

02-10-2012 22:00

madrala moze zza buga jest

Barbara Liwo

02-10-2012 21:56

Drogi Panie HovedsideWebdesign!

Z pewnością nie jestem ekspertem od wszystkiego, ale język polski znam w miarę dobrze i wiem jakich form wolno używać, a jakich nie.

Cytuję za ściągniętym przed chwilą z półki Słownikiem ortograficznym języka polskiego pod redakcją prof. dra Mieczysława Szymczaka (PWN, Warszawa1986):
"Wielkanoc, Wielkanocy a. Wielkiejnocy, Wielkanocą a. Wielkąnocą",

koniec cytatu.

Na przyszłość radzę zaglądać do słownika, zanim zacznie się Pan czepiać.

Życzę miłej nocy i owocnej przygody w odkrywaniu piękna języka polskiego.

Z poważaniem,
Barbara Liwo

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok