Broń do kościoła, piwo na kartki, zakaz umierania – tak żyje się na Svalbardzie [WYWIAD I ZDJĘCIA]
![Broń do kościoła, piwo na kartki, zakaz umierania – tak żyje się na Svalbardzie [WYWIAD I ZDJĘCIA]](https://images.mncdn.pl/images/articles/14963658_908728439258823_2000700318_o.jpg?resizeimage=w:500,r:1.77,t:c)
Krajobraz ze Svalbardu Archiwum prywatne - Magdalena Bernat
Takie oferty to prawdziwa rzadkość. Na Svalbard dociera stosunkowo niewielu Polaków. Są to zazwyczaj pracownicy naukowi, turyści czy studenci, którzy odbywają kursy na tamtejszym uniwersytecie. Do tej ostaniej grupy zalicza się Magdalena Bernat, studiująca Geodezję i Kartografię na Politechnice Gdańskiej. Na Spitsbergenie była wiosną zeszłego roku. Opowiedziała nam o swoich wrażeniach, wadach i zaletach wynikających z życia na lodowym końcu świata.
Dzień polarny, noc polarna
Promienie słońca po północy w okresie wiosennym miały jednak swoje zalety. W te dni można było spokojnie podróżować po wyspie, po górach i nie martwić się, że nagle się ściemni.
Temperatura rzędu -15 czy nawet -20 stopni Celsjusza w kwietniu nikogo nie dziwiła. Czasami jednak zdarzały się dni, że oscylowała wokół zera. Trzeba też naprawdę lubić zimowe warunki, bo temperatura rzędu -15 czy nawet -20 stopni Celsjusza w kwietniu nikogo nie dziwiła. Czasami jednak zdarzały się dni, że oscylowała wokół zera.
Uważajcie na odmrożenia!
– Odwilże i wyższa wilgotność były problemem pod kątem lawin i tu trzeba było uważać. A potem nagle znów pojawiały się mrozy i trzeba było na bieżąco dostosowywać się do warunków, wiedzieć, jak się ubrać. Codziennie odkrywałam, że znów ubrałam się nie tak, jak trzeba. [śmiech]. Trzeba jednak bardzo uważać na odmrożenia. Na to instruktorzy zwracali nam uwagę, byśmy obserwowali własne ciało, pilnowali innych, reagowali od razu, gdy poczujemy, że dzieje się coś złego. Przy lekkim odmrożeniu wystarczy przyłożyć coś ciepłego, nawet rękę i zagrożenie mija. Raz odmroziłam sobie dość poważnie palec u nogi, czułam, że jest mi zimno w stopę, ale szłam dalej. Potem zdjęłam buty i nie wyglądało to najlepiej. Obserwowałam ten palec, wzięłam go pod letnią wodę – z czuciem też było średnio. Dopiero w nocy porażone nerwy dawały o sobie znać. Budziłam się w nocy z bólu.
Koleżanka poszła pojeździć na nartach. Wiedziała, że pod koniec trasy jest przepaść. Ale jej nie widziała. Mówiła „jest okej, jeszcze można iść”, chciała wbić kijek przed siebie, a wyszło tak, że wbiła go w powietrze. Zupełnie nie widziała tej przepaści.
Stojąc nad przepaścią
– Z reguły była piękna pogoda, słonecznie, ale zdarzało się, że mieliśmy tzw. „whiteout conditions” (warunki, gdy mgła, zawieja lub opady śniegu sprawiają, że bardzo spada widoczność – przyp. red). Biało było wszędzie. Nagle niebo i góry były jednego koloru, nie było linii horyzontu. Nie dało się stwierdzić, gdzie jest ląd, można było stracić orientację. Tak naprawdę widzisz wtedy tylko skuter przed sobą i za sobą, nic więcej. To zlewanie się kolorów może być naprawdę groźne. Szłam raz z kolegą w góry, aż tu nagle poczułam, że zaczyna się mi obsuwać lewa noga. Okazało się, że chodziłam przy stromej krawędzi, mogło być niewesoło. Koleżanka za to poszła pojeździć na nartach. Wiedziała, że pod koniec trasy jest przepaść. Ale jej nie widziała. Mówiła „jest okej, jeszcze można iść”, chciała wbić kijek przed siebie, a wyszło tak, że wbiła go w powietrze. Zupełnie nie widziała tej przepaści.
„Tu się nie umiera”
– Norwegia stara się, by warunki były jak najlepsze, w przeciwnym razie niektórym być może byłoby trudno tu wytrzymać. W Longyearbyen żyje ok. 2 tysięcy ludzi, a mimo tego są tu aż trzy przedszkola. To jest bardzo prorodzinne miejsce. Problemem może być pomoc medyczna. Znajduje się tu szpital, ale z poważniejszymi dolegliwościami chorzy transportowani są na „kontynentalną” Norwegię. Podobnie w przypadku kobiet w zaawansowanej ciąży. Nie inaczej dzieje się ze zmarłymi. Jest tu stary cmentarz, ale obecnie ciała odsyła się do Norwegii. Svalbard to miejsce, gdzie można żyć i pracować, ale nie umierać.
Piwo na kartki
– Jest tu jeden duży sklep, centrum, gdzie znajdziesz praktycznie wszystko, czego potrzebujesz. Od produktów spożywczych po chemię, ubrania czy sprzęt turystyczny. I tak jak wszystko jest tu dość drogie, tak o dziwo ceny alkoholu zbliżają się do polskich. Jest jedno „ale” – alkohol tutaj sprzedaje się „na kartki” [śmiech]. Gdy zostaniesz zarejestrowany na Svalbardzie, dostajesz taką „kartę alkoholową” o wielkości karty kredytowej. Każdemu przysługuje miesięczna ilość alkoholu, którą może kupić – w przypadku na przykład piwa są to 24 puszki lub butelki (własnego alkoholu nie wolno wwozić na wyspy – przyp. red.). Są też limity dotyczące mocniejszych alkoholi.
To całkiem ciekawy i śmieszny widok, gdy wchodzący do kościoła ludzie najpierw zdejmują broń.
Z flintą do kościoła
– Kurs trwał tylko kilka godzin. Przedstawiono nam zagrożenia związane z niedźwiedziami, potem oddawaliśmy strzały z różnych pozycji. Kurs kończy się egzaminem – trzeba trafić w odpowiednie miejsce na tarczy. Poza miastem mamy obowiązek zabierania ze sobą broni dwóch typów. Pierwszy to rakietnica, którą można próbować odstraszyć niedźwiedzia, zazwyczaj to wystarcza, bo są to płochliwe zwierzęta. Druga broń to karabinek, którego można użyć, gdyby rakietnica nie pomogła. Co prawda niedźwiedzie są pod ochroną, ale w przypadku zagrożenia człowiek ma prawo użyć broni przeciwko nim. Broń musisz odkładać, gdy wchodzisz do sklepu czy kościoła, są do tego przygotowane specjalne szafki. To całkiem ciekawy i śmieszny widok, gdy wchodzący do kościoła ludzie najpierw zdejmują broń. Możesz ją ze sobą nosić po mieście, choć musi być nieprzeładowana.
Gratka dla turysty
– Dla mnie to jest zupełnie inny świat. Nie da się tu komuś ukraść auta, bo dróg jest tu kilkadziesiąt kilometrów. Jest bezpiecznie. Mieszkańcy często chwalą się, że oto właśnie korzystasz z najbardziej wysuniętego na północ kościoła, basenu. Wszystko, co ma więcej niż kilkadziesiąt lat, staje się zabytkiem i nie wolno tego usunąć. Dlatego też nieużywane już kopalnie i sprzęt stoją tak, jak lata temu.
„Czy warto? Jasne, że tak!”
– Jest coś takiego w Svalbardzie, że przyciąga. To niesamowita przygoda. Tu ludzie często wracają, mimo dużej rotacji mieszkańców, niektórym udaje się tu zakorzenić. To piękne miejsce, widoki nie z tej ziemi, szczególnie, gdy wyjedzie się za miasto na skuterach. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałam.
To może Cię zainteresować
26-11-2016 01:01
0
-3
Zgłoś
24-11-2016 15:44
0
-9
Zgłoś
24-11-2016 03:12
4
0
Zgłoś
23-11-2016 22:30
6
0
Zgłoś
23-11-2016 21:08
11
0
Zgłoś