5 000 kilometrów do celu: Polak chce przejść Półwysep Skandynawski. Jako pierwszy w historii

Grzegorz Dzik podczas swojej wędrówki. archiwum prywatne
„Jesteśmy słabymi istotami”
– Całkowicie nowym życiem. Zostawiam wszystko to, co robiłem do tej pory. (…) Zadałem sobie pytanie, czego bym żałował najbardziej, gdybym nie był w pełni sprawny, gdybym leżał na łożu śmierci za 30-40 lat albo stracił ręce czy nogi w jakimś wypadku. Wtedy żałowałbym, że nie sięgnąłem po marzenia. Marzyłem o tym, by prowadzić życie podróżnika.
To właśnie marzenia popchnęły Dzika do decyzji, która odmieniła jego życie. Mężczyzna sprzedał samochód, rower, kajak oraz większość swojego dobytku. Nie chciał mieć do czego wracać, żeby nie zrezygnować ze swojego celu.
To przede wszystkim walka z własnymi słabościami. Człowiek bardzo szybko się poddaje, jesteśmy słabymi istotami. Rezygnujemy z jakichś założeń, bo jest ciężko – rezygnujemy z marzeń. I to jest słabe!

Przygotowania „na wariata”
– Praktycznie wszystko, co mam na sobie, dostałem od sponsorów. To [szukanie sponsorów – przyp. red.] zajęło najwięcej czasu, pochłonęło mnóstwo energii i kosztowało mnie bardzo dużo stresu – straciłem na wadze prawie 5 kg.
Jednak przygotowania do tak długiej wyprawy to również intensywne treningi – wiele godzin spędzonych na wzmacnianiu nóg – oraz... siedzenie przed komputerem. Jak mówi Dzik, podczas miesięcy poprzedzających wyprawę, prawie każdy dzień wydawał mu się taki sami, ze względu na obowiązki, których musiał dopilnować.
– 5 miesięcy na przygotowanie takiej wyprawy to bardzo mało. Przyznam szczerze, że mogłem to zrobić lepiej, ale pomysł zrodził się późno.

Nie tytuł, a film
- Są Polacy, którzy dokonali dużo pięknych rzeczy i to jest coś niesamowitego. Nasza mentalność jest niezwykle bojowa – z tym się po prostu rodzi. Zaczęło się od pomysłu przejścia Norwegii. Od 1951 istnieje lista z wszystkimi nazwiskami ludzi, którzy przeszli Norwegię – wśród czterystu nazwisk nie ma żadnego polskiego – mówił Dzik przed rozpoczęciem podróży.
Mężczyzna podkreśla jednak, że to nie chęć bycia pierwszym motywuje jego działania. Dzikowi zależy przede wszystkim na nagraniu filmu ze swojej wyprawy – obrazu samotnej wędrówki przez Skandynawię.
Zwiastun filmu można obejrzeć poniżej:
Podróż, którą Grzegorz postanowił zrealizować to około 5000 km i 11 miesięcy wędrówki.
Nogi, narty i ponton
Narty wziął ze sobą głównie ze względu na Finlandię. W porze zimowej jest tam bardzo dużo śniegu, przez który ciężko przebrnąć pieszo. Ponton miał natomiast służyć odciążeniu ramion od noszenia ciężkiego plecaka, a także pozwolić nogom odpocząć.
Jednak wyprawa do Skandynawii to nie tylko śnieg. Każdy, kto planuje dłuższą wędrówkę, musi pamiętać o bardzo silnym mrozie, ryzyku wychłodzenia ciała oraz panującej zimą na północy ciemności.

„To, co mnie tu trzyma, to dzicz”
– Zmieniłem priorytety i znalazłem swoje powołanie – namiot, życie na zewnątrz, poza czterema ścianami. Norwegia jest krajem otwartym na tego typu aktywności, jest mnóstwo możliwości, można robić wszystko. (…) Najbardziej w życiu w Skandynawii podoba mi się to, że mogę rozbić namiot, gdzie chcę, że mogę podróżować nieutartymi szlakami, daje mi to możliwość swobodnego przemieszczania się. (…) To, co mnie tu trzyma, to dzicz. I na pewno nie kasa – zostawiłem pracę, jestem bez stałych wpływów na konto, więc na pewno nie jest to rzecz, która trzyma mnie w Skandynawii.

Najtrudniejsze przed nim
Facebook: Gdzie jest Dzik?
Instagram: Versatilith
Życzymy powodzenia w dalszej wędrówce!
To może Cię zainteresować
03-11-2017 17:02
1
0
Zgłoś
03-11-2017 17:00
1
0
Zgłoś
28-12-2016 15:36
7
0
Zgłoś
28-12-2016 12:23
8
0
Zgłoś
28-12-2016 09:52
3
0
Zgłoś