Z ogona Norwegiana. Gustav Vigeland – włóczęga, który stał się znanym artystą

Portret Gustava Vigelanda widnieje na ogonach niektórych samolotów linii Norwegian. Fot. wikimedia.org - Anna Zvereva - Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Trudne dzieciństwo
Szczęście w nieszczęściu talentowi Gustava dopomogła też choroba, która spowodowała, że rodzice musieli wypisać go ze szkoły. Spędzał długie godziny w domu i miał czas, by rozwijać swoje rzeźbiarskie hobby. Gdy wyzdrowiał, kształcił się natomiast w szkołach rysunku i warsztatach rzeźbiarskich zarówno w Halse, jak i Kristianii (czyli obecnym Oslo).
W późniejszych latach ojciec Vigelanda zbankrutował, a następnie popadł w alkoholizm.
Obiecujący rzeźbiarz zamieszkał wraz z matką i braćmi, z dala od ojca. Nawet tak trudno sytuacja rodzinna nie przeszkodziła mu jednak w zdobywaniu nowych umiejętności w swoim fachu.
Z włóczęgi w znanego artystę
Życie Vigelanda uległo zmianie, gdy zdecydował się na wizytę u norweskiego rzeźbiarza, Brynjulfa Bergsliena. Zaprezentował mu swoje projekty, na które Bergslien zareagował bardzo entuzjastycznie. Dzięki tej wizycie Vigeland już rok później mógł nie tylko pracować nad własnymi dziełami, zadebiutować na „Jesiennej wystawie” sztuk pięknych, ale i udać się na wyjazd stypendialny do Kopenhagi.
Krytycy reagowali na dzieła Vigelanda bardzo pozytywnie. Można powiedzieć, że w wieku 23 lat rzeźbiarz zyskał już miano artysty cenionego w całym kraju, a nawet poza jego granicami. Vigeland zaczął dużo podróżować po Europie, co umożliwiło mu studiowanie różnych stylów w sztuce i nawiązywanie znajomości z innymi słynnymi twórcami.
W hotelu w jednym z europejskich miast Gustav Vigeland spotkał norweskiego malarza, Edvarda Muncha. Vigeland okazał się być sporą inspiracją dla Muncha, bo, jak się okazuje, rzeźbiarz pracował nad rzeźbą krzyczącej postaci na długo przed tym, jak Munch namalował „ Krzyk”.
Imponujący dorobek

To może Cię zainteresować