Oto krótki przegląd norweskiego malarstwa ukazującego czar i grozę najchłodniejszej pory roku.
no.wikipedia.org/public domain
Płatki śniegu jak z koronki, skuwająca fiordy gładka tafla lodu, połyskujące w słońcu, potężne sople – natura doskonale radzi sobie z dekorowaniem surowego piękna Norwegii atrybutami zimy. Ale i kultura dorzuca tu swoje trzy grosze. Luty to idealny czas na zatrzymanie się na chwilę nad artystycznymi portretami zimna – zanim znów zrobi się ciepło. Oto krótki przegląd norweskiego malarstwa ukazującego czar i grozę najchłodniejszej pory roku.
Punktem wyjścia będzie I połowa XIX wieku, bowiem to wtedy w Norwegii pojawia się na dużą skalę malarstwo pejzażowe. Miało to fundamentalne znaczenie dla rozbudzania w Norwegach umiłowania ojczyzny, budowania norweskiej tożsamości narodowej.
Nie tylko drzewa
Jednym z najważniejszych twórców okresu romantyzmu w Norwegii był niewątpliwie Johan Christian Dahl. Tu możemy podziwiać pewną rosnącą na starożytnym kurhanie, słynną brzozę.
Johan Christian Dahl, Slindebirken, Vinter, (Brzoza w Slinde, zima) 1838wikimedia.org/Orf3us/public domain
Dlaczego słynną? Uwieczniło ją kilku malarzy, do czasu, gdy w 1874 roku drzewo powaliła wichura.
Na szczęście nie jedną brzozą malarstwo norweskie stoi. Młodszy od Dahla o pokolenie malarz Hans Gude swój kraj przedstawiał – w nurcie narodowego romantyzmu – między innymi tak, jak tu: jako skąpany w popołudniowym słońcu zimowego popołudnia, otulony śniegiem, w który aż chce się zanurzyć.
Hans Gude, Vinterettermiddag, (Zimowe popołudnie) 1847wikimedia.org/public domain
Życie norweskiej społeczności
Zima to nie tylko krajobrazy. To także ludzie, jak choćby
mały, ubogi chłopiec z Kristianii (czyli, wedle współcześnie obowiązującej nazwy, Oslo) na obrazie naturalisty Erika Werenskiolda. Widzimy szczęśliwego (nawet jeśli tylko przez chwilę) chłopczyka i jego sfatygowane sanki zrobione ze starej deski. To czysta radość… i już nie aż tak czysty śnieg.
Sanki, jeśli wierzyć obrazom, uprzyjemniały też życie dzieci z Kragerø. Być może te urwisy mieszkały w którymś z tych biednych, lecz schludnych domków o mocno spłowiałych barwach, namalowanych przez Fritza Thaulowa?
Frits Thaulow, Gate i Kragerø, (Ulica w Kragerø) 1882Nasjonalmuseet
Ciekawość wszystkich czytelników zadających sobie pytanie, jak mogło wyglądać Røros na długo przed rozsławiającą je, popkulturową wizytówką z netflixowego serialu Facet na święta, zaspokoić może Harald Sohlberg. Równie malowniczo, choć nie aż tak romantycznie.
Harald Sohlberg, Gate i Røros (Ulica w Røros), 1903wikimedia.org/Nasjonalmuseet/public domain
Z południa kraju przemieśćmy się na chwilę hen, hen, na daleką północ, na Lofoty. Tam na obrazie impresjonisty Gunnara Berga pysznią się w pełnym świetle rybackie łódki.
Gunnar Berg, Fra Vaterfjord (Z Vaterfjord), ok. 1886-1893wikimedia.org/Nasjonalmuseet/public domain
Dość jasno i optymistycznie jest też u malarki Marie Tannæs.
Marie Tannæs, Fra Hoff ved Skøyen, vinter (Z Hoff koło Skøyen), 1897książka Anne Wichstrøm, Kvinneliv, kunstnerliv. Kvinnelige malere i Norge før 1900/skan
Rzeczywistość w ciemniejszych odcieniach
Jednak niech nas ta jasność nie zwiedzie. Norweskie życie przełomu XIX i XX wieku to też znój. W zimowych warunkach – gdy wymieszana ze śniegiem ziemia tworzy śliską, błotnistą breję, a na dodatek trzeba walczyć z silnym, porywistym, wiatrem – znój ten robi się jeszcze cięższy. Wystarczy spojrzeć na przedstawienie placu przed Stortingiem pochodzące z podobnego okresu. To kolejny obraz autorstwa Fritza Thaulowa:
Frits Thaulow, Stortingsplass, 1881digitaltmuseum.no/https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/deed.en
Dzięki Jahnowi Ekenæsowi można natomiast podejrzeć, z jak wielkim (by nie rzec – katorżniczym) wysiłkiem mogła wiązać się dziś tak prozaiczna rzecz, jak pranie.
Jahn Ekenæs, Kvinner vasker klær (Kobiety piorą), 1891fineartamerica.com/ public domain
Przenikliwy wiatr, zadymka, mokry śnieg, sople, które mogą zabić… i ledwo rozświetlające tę ponurą scenę wątłe światło słabo bijące z latarenki. To jeszcze werystyczne przedstawienie norweskiej wsi, czy już podskórna mistyka i symbol? Życie w dziewiętnastowiecznej Norwegii, czy metafora życia w ogóle? Metafora ludzkiego losu, w którym trzeba uparcie dążyć przed siebie, nawet w pozycji pochyłej, nie zważając, jak ta staruszka, na przeciwności losu, smutek i samotność.
O tym można pomyśleć, patrząc na dzieło modernisty, Nikolaia Astrupa, od dzieciństwa zmagającego się z astmą (a potem i z gruźlicą), zmarłego na zapalenie płuc w wieku 47 lat. Artysta napisał co prawda o tym obrazie, którego prosta kompozycja przypomina nieco dziecięce rysunki, że to wytwór fantazji, ale przecież musiała być inspirowana czymś realnym.
Nikolai Astrup, Kjerringa med lykta, (Staruszka z latarenką) ok. 1899wikimedia.org/public domain
Zimowa kraina fantazji
Patrząc w tę ciemność, nie wolno zapomnieć, że Norwegia to także mroczna kraina baśni. Jej groźne oblicze, krajobrazy ze skrywającymi się w mrokach gór i lasów trollami, ukazywał często Theodor Kittelsen. Jednak tajemniczość czuć u niego nawet wtedy, gdy w zasięgu wzroku nie czai się wcale żaden troll. Gdy mamy przed sobą tylko noc, ptaka, czerń skrzydeł i gałęzi i biel śniegu, to jeszcze rzeczywisty świat, czy już świat magii, gdzie wszystko może się zdarzyć?
Podziwiajmy zimę, póki trwa, i czekajmy na wiosnę, ale zachowajmy ostrożność. Może budzenie się do życia okupione jest bólem zaklętych w drzewa trolli… lub ludzi? Tak to widzi Nikolai Astrup, odmalowujący marcowy poranek gdzieś w Sogn og Fjordane.
Nikolai Astrup, Marsmorgen, (Marcowy ranek) ok. 1920wikimedia.org/public domain
Gdy już przyjdą wiosna i lato, warto się nimi cieszyć, bo ani się obejrzymy – przypomina Anette Anker – a rudość jesiennych liści i traw znów przykryje śnieg.
Źródła: Store Norske Leksikon, Nasjonalmuseet, książka Anne Wichstrøm, Kvinneliv, kunstnerliv. Kvinnelige malere i Norge før 1900
Reklama