Nauczyć się norweskiego, nie wydać ani korony: darmowe aplikacje do nauki [TEST]
![Nauczyć się norweskiego, nie wydać ani korony: darmowe aplikacje do nauki [TEST]](https://images.mncdn.pl/images/articles/postanowienia_noworoczne_norweskiej_polonii_1_.jpg?resizeimage=w:500,r:1.77,t:c)
nauka fotolia.com - royalty free
Duolingo – gra w naukę języka
Jeżeli liznęliście nieco norweskiego przed założeniem konta i nie chcecie startować od zera, możecie sprawdzić się w krótkim teście, który określi poziom znajomości języka, dzięki czemu nie będziecie musieli brnąć przez słówka, które są już zupełną oczywistością.
Interesująco wygląda także narzędzie dla nauczycieli, którzy mogą tworzyć wirtualne klasy i śledzić tym sposobem postępy uczniów. Granie jako forma pracy domowej? Tego za moich czasów nie było (a szkoda...).
Jak jednak wygląda sama nauka? Patent jest stosunkowo prosty. Opiera się na automatycznym zapamiętywaniu słów i zwrotów poprzez powtarzanie. Co ważne, Duolingo jest w stanie monitorować nasze błędy, dzięki swojemu algorytmowi ustala, co i kiedy powinniśmy powtórzyć, by wiedza została z nami na dłużej.
Największą zaletą Duolingo dla wielu będzie fakt, że praktycznie nie ma tam zasad do „wkucia”, a gramatyka ograniczona jest do minimum. Co prawda przed każdym nowym poziomem możemy poczytać o tym, czego się nauczymy i jak to się ma do „sztywnej” wiedzy o języku, ale da się uczyć z całkowitym pominięciem tego etapu. Wszystkie odmiany i zasady mają w założeniu wejść nam do głowy w sposób automatyczny i intuicyjny. Poprzez naukę całych wyrażeń czy nawet zdań, nie musimy zastanawiać się nad liczbami i rodzajami. Po prostu po którymś powtórzeniu nasz mózg zapamięta, że taka a nie inna kombinacja jest poprawna, bez zagłębiania się, dlaczego tak jest. To trochę przypomina sposób, w jaki dzieci uczą się języka – wchłaniają wiedzę błyskawicznie, nie mając żadnej wiedzy o językoznawstwie.
Twórcy chwalą się, że według badań 30-40 godzin nauki z Duolingo może odpowiadać jednemu semestrowi tradycyjnej nauki. Jakie są moje odczucia? Kiedyś próbowałem uczyć się podstaw hiszpańskiego, w liceum miałem także niemiecki. Postanowiłem więc poza norweskim przetestować także te kursy. Bawiłem się przednio, ale odniosłem też dość dziwne wrażenie. Wydaje mi się, że to, czego uczyłem się już prawie 10 lat temu, zostaje ze mną do dziś, a wiedza z Duolingo ulatuje już po kilku tygodniach. W moim przypadku chyba tradycyjne wkuwanie przynosi większe efekty, ale na pewno każdy reaguje po swojemu. Znam osoby, które rzeczywiście opanowały podstawy wielu języków dzięki temu portalowi.
Duolingo ma także kilka niedociągnięć. Wymowa w większości kursów (także norweskim) jest bardzo „komputerowa”, rwana, niezbyt naturalna. Bierze się to stąd, że nagrane są pojedyncze słowa lub niewielkie frazy, a przy łączeniu ich w dłuższe zdania słychać, że są to po prostu sklejone ze sobą fragmenty. Z jednej strony utrudnia to naukę poprawnej wymowy, a z drugiej dzięki temu system może tworzyć dowolnie wiele kombinacji, w zależności od tego, czego nam konkretnie jeszcze na danym poziomie brakuje. Największą wadą jest jednak brak polskiej wersji kursów. Znając polski, możemy nauczyć się tylko angielskiego. Kurs norweskiego i wielu innych języków wymaga znajomości angielszczyzny.
Plusy:
– nauka poprzez rozgrywkę
– możliwość przetestowania umiejętności przed rozpoczęciem zabawy, dzięki czemu nie trzeba przechodzić zbyt prostych poziomów
– przemyślane poziomy i sposób nauki
– możliwość rywalizacji ze znajomymi
– nauka języka od podstaw, bez zbędnych zasad
– w mojej opinii najlepsze, darmowe narzędzie do nauki podstaw języka
– wirtualna klasa dla nauczycieli
Minusy:
– kurs norweskiego wymaga znajomości języka angielskiego
– z Duolingo raczej nie da się zajść dalej niż do wczesnego poziomu średnio zaawansowanego (B1)
– niezbyt naturalna wymowa
Memrise – kursy stworzone przez społeczność
Sam sposób nauki przypomina jednak w pewnym stopniu Duolingo. Również tutaj zdobywamy punkty, a stopień opanowania danego poziomu, a nawet konkretnego słowa wyraża się poprzez wielkość roślinki, którą „pielęgnujemy”, ucząc się języka. System także przypomina nam o ponownym przeglądaniu zdobytej wiedzy. Tak jak większość tego typu usług korzysta z tzw. krzywej zapominania, czyli stosunku powtarzania danej wiedzy do czasu, przez który będziemy te informacje pamiętać. Jest to jednak strona bardziej skierowana do osób, które poszukują konkretnego działu wiedzy, a nie całego języka w jednym miejscu. Możemy wybrać sobie kurs dla początkującego, da się znaleźć również fiszki do zapamiętywania odmian czy słówek z konkretnego obszaru życia.
Nazwa portalu składa się ze słów „meme” czyli mem oraz „rise”, czyli rosnąć. Nie jest to dziełem przypadku, bowiem oprócz tego, że ucząc się, powodujemy, że nasze rośliny wzrastają, dobrze przygotowane kursy wspomagają pamięć obrazkami, nierzadko abstrakcyjnymi czy zabawnymi. Wszystko po to, by uaktywnić jak największy obszar mózgu podczas nauki i zwiększyć efektywność.
Dużą zaletą dla Polaków jest możliwość uczenia się języków bez znajomości angielskiego. Istnieje kilkanaście kursów norweskiego dla polskojęzycznych, choć większość z nich obliczono na zaledwie kilka godzin nauki. Nierówny jest także ich poziom. Możemy również samodzielnie tworzyć własne kursy, dla siebie, znajomych czy dla całej społeczności – to od nas zależy, kto będzie miał do nich dostęp.
Warto także odnotować, że w anglojęzycznej wersji Memrise można znaleźć kursy nynorska – drugiej, mniej używanej odmiany pisanego norweskiego, opartej głównie na dialektach zachodnich. To gratka dla wielu miłośników Norwegii i tych, którym przyszło żyć np. w okolicy Bergen czy Stavangeru.
Zalety:
– duży wybór kursów dla anglojęzycznych
– kilkanaście kursów norweskiego dla osób nieznających angielskiego
– możliwość tworzenia własnych kursów
– podobnie jak w Duolingo, system oparty na rozrywce i rywalizacji z innymi
– dostępne kursy w nynorsk
Wady:
– nierówny poziom kursów, które są zazwyczaj tworzone przez społeczność
– portal przydatny głównie do nauki słówek i odmian, a nie całego języka
Tatoeba – tysiące przykładowych zdań w jednym miejscu
Tatoeba dostarczy pozytywnych wrażeń fanom nynorska. Zdań w tym wariancie jednak jest wciąż dość niewiele – o ile w przypadku dominującego bokmålu znajdziemy ponad 12 tys. przykładów, o tyle nynorsk na razie zawiera nieco ponad 700.
Norweski nie jest na tym portalu dominującym językiem – dla porównania anglojęzycznych zdań mamy ponad 600 tys., pół miliona przekroczyło esperanto, do tego pułapu zbliża się rosyjski, turecki i włoski. Ogólnie Tatoeba to coś dla fanów języków jako takich – dla nich może się to okazać uzależniającym narkotykiem, przed czym pół żartem przestrzegają sami twórcy.
Zalety
– przykłady zdań kontrolowane przez osoby, dla których norweski jest rodzimym językiem
– dobre narzędzie do porównywania szyku zdań, wychwycenia natury języka
– dodatkowa baza zdań w nynorsku
– każdy może dodawać własne zdania
Wady:
– wciąż niewiele przykładów norweskich
– tłumacze nie zawsze są kompetentni
Inne serwisy
Niezwykle ciekawym projektem jest strona Lang-8, na której można uzyskać korekty prostych tekstów w języku, którego chcemy się nauczyć. By jednak nie być „pijawką”, powinniśmy podobną pomoc zaoferować tym, którzy uczą się polskiego. Jest to strona promująca darmową wymianę wiedzy o językach między użytkownikami, dlatego też należy dawać z siebie tyle, ile sami chcemy otrzymać. Nie powinniśmy także liczyć na masowe korekty długich, oficjalnych pism – nie to jest bowiem zamysłem Lang-8.
Kilka interesujących informacji o języku norweskim można znaleźć także na portalu 101languages. Znajdują się tam darmowe fiszki czy tzw. lista frekwencyjna – lista tysiąca (dostępna także lista dwóch tysięcy) najczęściej używanych norweskich słów i ich angielskich odpowiedników.

To może Cię zainteresować