1
Pracownicy społeczni szacują, że w Kopenhadze znajduje się około 600 - 700 bezdomnych osób z Europy Wschodniej. To naprawdę sporo, a na dodatek przyjeżdżają cały czas nowe osoby i obawiamy się, że ich liczba może wzrosnąć nawet trzykrotnie, mówi Ole Meldgaard zeszkoły Kofoeds.
Jest to konsekwencja otwartego rynku w Unii Europejskiej. Te same tendencje możemy zaobserwować w Paryżu, Berlinie i Londynie, dlatego jest to problem, dla którego rozwiązanie musi zostać znalezione na szczeblu unijnym, mówi dalej Meldgaard. Jednak na razie problemy koczujących na ulicach imigrantów z Europy Wschodniej są pozostawione im samym i prywatnym organizacjom, które próbują pomóc.
Jedną z nich jest szkoła Kofoeds (Kofoeds skole), która w listopadzie rusza z nowym projektem skierowanym do bezdomnych imigrantów z Europy Wschodniej. Szkoła zatrudnia pracowników mówiących po polsku, którzy będą pomagać bezdomnym Polakom w Kopenhadze, często mówiącym tylko po polsku.
Stoimy przed poważnym problemem społecznym, gdyż osoby, które nie mają pracy, nie mają też żadnych praw socjalnych i w tej sytuacji powinny wrócić do ojczyzny, czego wielu z nich nie robi, mówi OleMelgaard.
Szkoła Kofoeds ma zamiar otworzyć specjalną placówkę w Kopenhadze, gdzie będą się gromadzić Polacy i inni mieszkańcy Europy Wschodniej.
- Jednocześnie mamy zamiar zebrać grupę osób z krajów Europy Wschodniej, które pomogą nam w ustaleniu przypadków życiowych imigrantów i w wydobyciu ich z sytuacji, w której się znaleźli. Spróbujemy ich zmotywować do powrotu do domu. Dla tych, którzy posiadają potencjał, by pracować, będziemy się strać znaleźć pracę na zasadach porozumienia, mówi Ole Meldgaard.
W ostatnim roku szkoła przeprowadziła pilotażowy projekt razem z polską organizacją siostrzaną -Barka. W ciągu trzech miesięcy trwania projektu, udało się znaleźć pracę sześciu bezdomnym w Danii, podczas gdy dziewięciu z nich przekonano do powrotu do domu. Polska organizacja Barka zorganizowała transport do Polski i pomoc w rozpoczęciu nowego życia w kraju. Barka jest gotowa do pomocy także przy najbliższym projekcie.
Mieszana grupa
Wśród polskich bezdomnych są zarówno osoby, które przyjechały tu, by szukać pracy, jak i ci, którzy stracili pracę w Danii.
- Nie jest niczym zaskakującym, że ich liczba rośnie. Większość przyjechała, żeby znaleźć tu lepsze życie. Jednak nie jest to łatwe w obecnej sytuacji panującego kryzysu, mówi Robert Olejnik z duńskich związków zawodowych dla branży budowlanej w Kopenhadze.
- Wśród bezdomnych jest grupa osób, która już na początku była słaba, i której nie udało się otrzymać pomocy w Urzędzie Pracy(Jobcentre) lub w innych instytucjach. Jest wśród nich także grupa, która miała pracę, ale została „na lodzie", gdyż niezapisała się do a - kasse (kasa zapomogowa, która wypłaca świadczenia, np. w sytuacji bezrobocia; płaci się na nią składki). Nagle takie osoby zostają bez żadnych dochodów i lądują na ulicy, mówi Meldgaard.
Wśród osób, z którymi kontaktowała się szkoła Kofoeds, znajdują się także osoby z problemami społecznymi i uzależnieniami.
Prawie wszyscy przybyli imigranci, wyobrażali sobie, że dostaną w Danii pracę, jednak wielu z nich przyjechało tu bez żadnego przygotowania, a niektórzy byli bezdomnymi już przed przyjazdem do Danii, mówi Ole Meldgaard.
Dania nie jest przechowalnią Europy.
Bezdomni tworzą dno całego napływu imigrantów zarobkowych z Europy Wschodniej, który trwa od momentu rozszerzenia się Unii Europejskiej w 2004 roku.
Od tego czasu były duński minister pracy - Claus Hjort - dokonywał dużych starań, by przyciągnąć do Danii pracowników z Polski. Duńskie urzędy pracy odwiedzały kraje bałtyckie i Polskę i Claus Hjort osobiście brał udział w spotkaniach rekrutujących polskich pracowników. Ale za tych, którzy nieszczęśliwie wylądowali na ulicach Kopenhagi, rząd nie chce już wziąć odpowiedzialności.
Rząd jest zdania, że jeśli osoba nie może znaleźć pracy i w związku z tym nie ma żadnych praw socjalnych, powinna ona wrócić do domu. Były minister do spraw socjalnych - Karen Jespersen zagroziła nawet duńskim domom opieki, że zredukuje im dotacje państwowe, jeśli będą pomagać bezdomnym pochodzącym z Europy Wschodniej. Przesłaniem owej minister było: „Dania nie będzie przechowalnią Europy".
Dlatego też to prywatne organizacje, takie jak szkoła Kofoeds, muszą działać, jeśli Polacy mają otrzymać jakąkolwiek pomoc.
To problem, który duńskie władze kompletnie ignorują. Rząd uważa, że osoby bez pracy powinny wrócić do domu. A Karen Jespersen powiedziała, że domy opieki nie mogą im pomagać. Gmina Kopenhaga także otrzymała odmowę od rządu, gdy zaproponowała pomoc bezdomnym. Dlatego wszystko spadło na ręce instytucji prywatnych, mówi Ole Meldgaard.
Źródło: www.eufagligt.dk
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
5
01-04-2021 13:09
2
0
Zgłoś