Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Nakręcą serial o wikingach w Kanadzie, a nie w Norwegii?

 
 Fot. Wikipedia

Dla mieszkańców kraju fiordów to coś niesłychanego. Oto Norwegia staje przed unikalną szansą zaprezentowania się w międzynarodowym serialu na miarę "Dynastii Tudorów", a tu okazuje się, że zdjęcia plenerowe do produkcji "Wikingowie" mogą zostać przeniesione do Kanady lub na Islandię. Powód? Przepisy podatkowe.


- Większa część serialu ma zostać nakręcona w studio filmowym w Irlandii, ale najbardziej spektakularne sceny plenerowe oraz sceny ukazujące wikingów w ich "naturalnym środowisku" chcielibyśmy nakręcić nad norweskimi fiordami. Nieco ponad godzinę od Bergen znaleźliśmy miejsce niemal nienaruszone przez cywilizację i wyglądające mniej więcej tak, jak miejsca, gdzie tysiąc lat temu mieszkali wikingowie - mówi główny producent serialu, Irlandczyk Morgan O'Sullivan.

O'Sullivan i jego brytyjski kolega Michael Hirst słyną z realizowanych z rozmachem seriali historycznych, takich jak "Dynastia Tudorów", czy "Camelot". Teraz obaj producenci chcą przenieść na ekran wojowników z północy w serialu "Wikingowie", widowisku, które ma kosztować w przeliczeniu 400 milionów norweskich koron.

Dziewięć odcinków już zamówionych

Amerykański History Channel zamówił pierwszy sezon serialu, składający się z dziewięciu odcinków. Pierwszy odcinek ma zostać wyemitowany jesienią 2013 roku. Kanwą opowieści będzie saga rodzinna króla wikingów Ragnara Lodbroka.

O'Sullivan był w ubiegłym roku na zachodzie Norwegii, by szukać odpowiednich lokacji i uznał, że Gudvangen to idealne miejsce, by nakręcić sceny, kiedy wikingowie wypływają na podbój Francji i Anglii.

- Możemy nakręcić te sceny za mniejsze pieniądze w Kanadzie lub na Islandii albo nawet w naszym studio w Irlandii (zdjęcia krajobrazów można domontować później), ale naprawdę mam nadzieję, że uda nam się znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli nam zrobić te ujęcia w Norwegii.

Aktorzy skandynawscy poszukiwani

Irlandczyk sporządził też długą listę aktorów norweskich, szwedzkich i duńskich, których chciałby namówić do udziału w serialu, zanim latem rozpoczną się zdjęcia.

- Chcemy, żeby wikingowie wyglądali autentycznie i dlatego poszukujemy skandynawskich aktorów o "wikińskiej urodzie" ("viking-look"). Już wkrótce pojawią się pierwsze informacje o tym, kto zagra role w serialu - obiecuje O'Sullivan.

Według niego, producenci dysponują wystarczającą ilością materiału, by pociągnąć serial przez cztery sezony.

- Ale wszystko zależy od tego, czy pierwszy sezon odniesie komercyjny sukces - zastrzega.

Producenci starają się również pozyskać dwóch-trzech skandynawskich reżyserów, którzy mogliby zająć się projektem w nadchodzących latach.

Biurokracja może sprawić, że norweskie lokacje pozostaną niewykorzystane

Tym, co może zniweczyć plany pokazania w serialu norweskich fiordów jest, według norweskiego współproducenta, Eldara Nakkena z wytwórni Mediacircus w Bergen, brak w Norwegii przepisów ułatwiających i promujących tworzenie międzynarodowych produkcji filmowych:

- Jeszcze nie mamy finalnej umowy o tym, że część zdjęć zostanie zrealizowana w Norwegii. W krajach takich jak Islandia, Bułgaria czy Węgry funkcjonują tak zwane umowy motywacyjne (ang. incentive agreements), dzięki którym producenci filmowi mogą odliczyć do 20% kosztów poniesionych w związku z kręceniem filmów w tych krajach. W Norwegii brak tego typu rozwiązań. W związku z tym poszukuję teraz grupy sponsorów, którzy mogliby wyłożyć dziesięć milionów koron, czyli tyle, o ile więcej kosztować będzie nakręcenie zdjęć w Norwegii.

- O jakich źródłach finansowania mówimy?

- Sprzedaż praw do emisji telewizyjnej jednemu z norweskich kanałów, pieniądze z funduszu filmowo-telewizyjnego Norweskiego instytutu filmowego, oprócz tego mamy nadzieję, że dołożą się fundusze regionalne i branża turystyczna.

Może się jednak okazać, że optymizm Eldara Nakkena jest na wyrost. Dziennikarze Aftenposten pozwolili sobie zadzwonić do wyżej wymienionych instytucji i wygląda na to, że z pozyskaniem środków na dofinansowanie produkcji w Norwegii może być kiepsko.

Norweski instytut filmowy umyje ręce?

- Nigdy wcześniej nie udzielaliśmy wsparcia finansowego tego typu koprodukcjom jeśli chodzi o widowiska telewizyjne - mówi dyrektor wydziałowy Norweskiego instytutu filmowego, Ivar Køhn. - Dlatego musimy zastanowić się, czy przekazanie pieniędzy na produkcję "Wikingów" mieści się w ramach naszych działań statutowych.

W bieżącym roku instytut przyzna 32 miliony koron na produkcje telewizyjne, a "Wikingowie" będą musieli ubiegać się o środki z tego samego worka, co przynajmniej siedem produkcji norweskich.

Mimo swoich zastrzeżeń natury proceduralnej Køhn określa "Wikingów" jako interesującą i artystycznie ambitną produkcję i dodaje, że wykorzystanie Norwegii jako jednej z lokacji byłoby historycznie bardzo dobrze uzasadnione.

Innovasjon Norge mówi nie

Dyrektor do spraw turystyki w Innovasjon Norge, Per-Arne Tuftin, mówi wprost, że nie ma mowy o przyznaniu pieniędzy na serial telewizyjny:

- Możemy popierać promocję produktów i usług turystycznych w jakiś sposób powiązaną z filmem bądź telewizją, ale nie możemy angażować się w projekty czysto filmowe. To, co możemy zrobić, to pomóc ekipom filmowym w znalezieniu odpowiednich lokacji, dotarciu tam itp.

Umowy motywacyjne (incentive agreements) - tylko dla krajów biednych?

Minister kultury Anniken Huitfeldt odrzuca pomysł, by wprowadzić w Norwegii umowy motywacyjne. Minister uważa, że takie rozwiązania przeznaczone są dla krajów w kiepskiej kondycji gospodarczej.

- Kraje, gdzie przeznacza się najmniejsze środki na bezpośrednie wspieranie produkcji filmowych, a gdzie za to są największe zachęty podatkowe, to kraje, w których gospodarka radzi sobie najgorzej. Ja osobiście bardziej wierzę we wsparcie bezpośrednie jako środek polityki kulturalnej państwa. Jesteśmy krajem, gdzie koszty są wysokie i istnienie bądź nie podatkowych umów motywacyjnych tego nie zmieni, a zatem to nie one będą stanowiły czynnik rozstrzygający, czy zdjęcia do danej produkcji odbędą się w Norwegii, czy nie. Uważamy, że tym co decyduje o wyborze Norwegii na miejsce kręcenia filmów są kompetencje ludzi.

Minister gospodarki, Trond Giske nie chciał zabierać głosu w sprawie, odsyłając dziennikarzy do minister kultury.

Serial może mieć nawet 200 milionów widzów

Przewodniczący Komitetu Filmowego Norwegii Zachodniej, Sigmund Elias Holm, jest jednym z tych, którzy na widok polityki filmowej Norwegii kręcą z niedowierzaniem głową.

- To zdumiewające, że państwo robi tak niewiele w celu przygotowania gruntu dla zagranicznych produkcji w Norwegii. "Wikingowie" to dla norweskiego przemysłu filmowego olbrzymia szansa na zdobycie nowych doświadczeń, a dla branży turystycznej okazja, by pokazać widowni na całym świecie skarby naszej przyrody, które znalazły się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Ten serial zostanie najprawdopodobniej obejrzany przez ponad dwieście milionów osób na całym świecie. Jest też bardzo możliwe, że stacje telewizyjne będą go emitować przez wiele kolejnych lat. Wkład na poziomie 10 milionów koron może być inwestycją, która zwróci się w postaci niezwykle skutecznej międzynarodowej promocji Norwegii jako celu turystycznego.

Holm przypomina, że obraz filmowy to medium o bardzo dużej sile oddziaływania i przytacza szereg przykładów na to, jak kręcenie filmów powodowało boom turystyczny w miejscach, które wykorzystano jako lokacje:

- W Wielkiej Brytanii agencja Oxford Economics wyliczyła, że "Harry Potter", "James Bond", "Kod Leonarda da Vinci" i reszta krajowych produkcji filmowych generują łącznie 1,8 miliarda funtów dochodów z turystyki rocznie.

Postać tylko z legendy

- Domniemany król wikingów Ragnar Lodbrok, który ma być głównym bohaterem serialu, jest najprawdopodobniej postacią legendarną - uważa Jan Ragnar Hagland, profesor filologii staronordyckiej na Uniwersytecie w Trondheim. - Mamy niewiele źródeł pisanych, które mogłyby świadczyć o tym, że był on faktycznie postacią historyczną.

Według podań Ragnar Lodbrok (którego przydomek można przetłumaczyć jako "Kosmate Portki", choć najprawdopodobniej jego etymologia jest inna :)) był królem zarówno Szwecji, jak i Danii. Sagi mówią, że podbił Paryż i spore części Francji oraz utrzymywał, że jest bezpośrednim potomkiem Odyna. Zakończył żywot, rzucony do jamy z wężami przez brytyjskiego władcę Ælla. W ramach zemsty jego synowie podbili potem Wielką Brytanię.

Saga o Ragnarze Lodbroku stała się wcześniej kanwą amerykańskiej superprodukcji z 1958 roku "The Vikings", z Kirkiem Douglasem i Tonym Curtisem w rolach synów Ragnara. Jego samego zagrał Ernest Borgnine.


Źródło: Aftenposten

 


Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok