
Dla potężnego zwierzęcia nadeszły ciężkie czasy. W Dovre, swoim królestwie, przegrywa walkę nie z człowiekiem, czy innymi gatunkami, lecz z podstępnym zapaleniem płuc. Co gorsza, gdy któryś osobnik próbuje uciec z siedliska zarazy, zostaje zastrzelony, by nie roznosił choroby dalej.
Populacja wołu piżmowego została w Norwegii odtworzona sztucznie w 1932 roku. Pierwsze osobniki tych zwierząt przywieziono wtedy do Dovre z Grenlandii. Od tego czasu nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by tak wiele tych zwierząt zdechło w ciągu jednego roku. A liczba padłych osobników wciąż wzrasta.
Pozostało mniej niż 300 piżmowołów
Kilka dni temu Tord Bretten z Państwowej straży ochrony przyrody (Statens Naturoppsyn - SNO) relacjonował, że Straż wie aż o 45 padłych wołach piżmowych.
- Większość z nich, mniej więcej połowa, zmarła na zapalenie płuc lub została zastrzelona, gdyż choroba była u nich zbyt rozwinięta. Pozostałe zwierzęta albo wpadły pod pociąg, albo zostały uśmiercone, gdyż zapuściły się zbyt daleko od swojego rezerwatu.
Bretten dodaje, że Straż nie znajduje wszystkich padłych zwierząt, więc faktyczne liczby mogą być wyższe:
- Kiedy choroba płuc szalała wśród piżmowołów w Dovre w 2006 roku, znaleźliśmy 24 padłe osobniki, a potem, podczas liczenia zwierząt, okazało się, że ubyło ich aż 70. Zobaczymy, jaka będzie siła rażenia obecnej choroby.
W 2006 roku zaraza wybiła jedną czwartą populacji piżmowołów. Od tego czasu stado mocno się powiększyło. Po tegorocznych narodzinach młodych, liczyło około 350 osobników, ale w tej chwili liczba zwierząt z pewnością spadła z powrotem poniżej 300.
Co za dużo, to niezdrowo
Instytut weterynarii przeprowadził obdukcję trzech padłych piżmowołów i potwierdził, że przyczyną zgonu było zapalenie płuc, choć niekoniecznie spowodowane tą samą bakterią, co w 2006 roku.
- Na razie pozostaje nam mieć nadzieję na spadek temperatury. Ciepło, wilgoć i fakt, że piżmowoły mają już zimowe futro, to kiepska kombinacja. Bakterie rozwijają się w ich organizmach na potęgę. Jeśli będzie chłodniej, na pewno dobrze im to zrobi - mówi członek Państwowej straży górskiej, Trond Toldnes.
Egil Hyldmo, autor książki o piżmowołach z Dovre, dodaje:
- Epidemia zapalenia płuc może objąć olbrzymi obszar. Według mnie problem bierze się stąd, że woły piżmowe mają za mało przestrzeni. Albo powierzchnia ich rezerwatu musi się zwiększyć, albo też część zwierząt trzeba będzie przewieźć na inne miejsca, np. do Härjedalen w Szwecji, gdzie chcieliby stworzyć własne stado. Ostatnia możliwość to masowy odstrzał zwierząt. To nieuniknione, ponieważ stado w ostatnich latach rozrosło się ponad miarę.
Urząd wojewody południowego Trøndelagu, który odpowiada za administrowanie terenem, na którym żyją piżmowoły, nie chce zgodzić się z twierdzeniem, że stado z gór Dovre jest zbyt liczne w stosunku do zajmowanej przez siebie powierzchni.
- Nie ma podstaw, by sądzić, że musimy przeprowadzać jakieś gruntowne zmiany. Nie obserwujemy masowej migracji piżmowołów z terenów rezerwatu, brak też znaków świadczących o tym, że zwierzętom brakuje paszy - mówi dyrektor ds, ochrony środowiska w urzędzie wojewody, Stein-Arne Andreassen.
Wół piżmowy (norw. moskus)
|
Źródło: Adresseavisen

To może Cię zainteresować