Łososie z akwakultury – Potężne źródło dochodu Norwegów

Norweski eksport to nie tylko ropa i gaz, ale również łosoś. Fot. Fotolia - royalty free
Rozwój akwakultury w Norwegii rozpoczął się około roku 1970 i od tamtego okresu stał się ważną częścią gospodarki narodowej. W zeszłym roku sam tylko eksport łososia (głównego produktu eksportowego tej branży) osiągnął wartość 47,7 miliarda koron. To wzrost o 9% rok do roku – stanowi to największą wartość eksportu łososia w historii.
Polska jest ważnym odbiorcą łososia – rok temu razem z Francją byliśmy głównym unijnym importerem tej ryby (chociaż największy wzrost importu rok do roku zanotowało Zjednoczone Królestwo: 24%). Kraje Europy Wschodniej, które nie są członkami Unii Europejskiej, kupiły natomiast znacznie mniej łososia – aż o 64% rok do roku. Główną przyczyną było rosyjskie embargo i zmniejszone spożycia łososia na Ukrainie.
Akwakultura, czyli co?
W Norwegii hoduje się następujące gatunki ryb i skorupiaków: przede wszystkim łososia atlantyckiego i pstrąga tęczowego, które są głównym „produktem” akwakultury. Ponadto, spotykany jest również dorsz, hodowany z różnymi sukcesami halibut, a także niewielkie ilości małży i golców.
Morska akwakultura kojarzy się przede wszystkim z wydzielonymi basenami na otwartym morzu, w których prowadzi się hodowlę. Z ekonomicznego punktu widzenia ma ona wiele zalet, przede wszystkim można ochronić ryby przed chorobami i drapieżnikami.
Rozwój akwakultury?
Wygląda na to, że branża będzie się dalej rozwijać. W kwietniu tego roku firma Ocean Farming dostała zielone światło od władz na zbudowanie pierwszej na świecie zautomatyzowanej jednostki akwakultury. Projekt jest realizowany razem z firmą Kongsberg Maritime, która dostarczy potrzebne technologie. Farma będzie zakotwiczona niedaleko Trondheim, a pracę znajdą w niej maksymalnie trzy, może cztery osoby – ze względu na zdalne sterowanie.
Egil Haugsdal, prezes Kongsberg Maritime tak komentuje inwestycję:
Obiekt należący do Ocean Farming zapowiada zmianę sposobu hodowli łososia, jak i innych gatunków ryb w przyszłości. Kładzie wielką troskę na warunki biologiczne i zdrowe ryby, a co więcej, jest ważny również dla następnych dekad, pozwalając Norwegii zmierzyć się z takimi wyzwaniami, jak wzrost liczby ludności i przełożeniem się tego wszystkiego na światowy łańcuch dostaw żywności.
Hodowla a zdrowie
Portal podaje, że zasadniczą rolę odgrywa żywienie. Łososie pozostające na wolności żywią się zooplanktonem, rybami, krewetkami czy kałamarnicami. To właśnie one odpowiadają za produkcję kwasów Omega 3, natomiast ryby karmione paszą mają więcej kwasów tłuszczowych Omega 6, wywołujących stany zapalne. Kolejnym czynnikiem jest stosowanie antybiotyków, które zabijają bakterie i pasożyty, a także podawanie rybom specjalnej mączki (astaksantyny), która barwi mięso łososia na doskonale znany wszystkim „łososiowy” kolor. Trzeba wspomnieć wreszcie o zanieczyszczonym środowisku, w jakim hoduje się ryby, które są narażone na działanie między innymi pestycydów.
Z drugiej strony Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) donosi, że Norwegia zredukowała użycie antybiotyków w produkcji mięsa łososia do prawie zera. Organizacja przyznaje, że antybiotyki stanowiły problem, ale głównie w latach 70., 80., kiedy z jednej strony akwakultura była stosunkowo nowym przedsięwzięciem, a podatne na choroby ryby leczono w zasadzie jedynym dostępnym lekarstwem – antybiotykami. Teraz jednak, wobec uodparniania się ludzi na antybiotyki, ryby nie są nimi faszerowane. Pod koniec lat 80. doceniono wagę problemu i naukowcy opracowali skuteczną szczepionkę przeciw czyrakom, będącym głównym schorzeniem łososia. Dr Paul Midtlyng, odpowiedzialny za akwakulturę w latach 80. w ministerstwie rolnictwa tłumaczy:
Dzisiaj Norwegia ma największą tonażową produkcję hodowlanego łososia na świecie i najprawdopodobniej najniższe zużycie antybiotyków. Norwegowie spożywają rocznie 50 tysięcy kilogramów antybiotyków, a akwakultura jest odpowiedzialna jedynie za jeden tysiąc, pomimo tego, że populacja łososia jest masowo ponad dwa razy większa od populacji ludzkiej.
Jeść czy nie?
Niemniej jednak, sytuacja wygląda podobnie jak z każdym innym rodzajem żywności produkowanym na masową skalę. Producentom zależy na zyskach, klientom na tanim produkcie, co nie jest w gruncie rzeczy niczym złym. Ryby karmione paszą czy wszami morskimi przyjmują pokarm, którym nie odżywiają się w swoim naturalnym środowisku. Często jednak w wyborze kluczowa jest cena.
To może Cię zainteresować
17-11-2016 21:37
2
0
Zgłoś
15-11-2016 22:15
4
0
Zgłoś
15-11-2016 19:17
5
0
Zgłoś
14-11-2016 23:19
3
0
Zgłoś
14-11-2016 21:21
7
0
Zgłoś