Zbigniew Ziobro uważa, że ochrona dzieci jest ważniejsza niż anonimowość przestępców.
Wikimedia Commons/Public Domain
Ministerstwo Sprawiedliwości 1 stycznia upubliczniło rejestr przestępców seksualnych. Decyzji Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry nie ominęły komentarze w norweskich mediach. Uważają, że upublicznienie danych może doprowadzić do samosądów i zaszkodzić rodzinom skazanych. Dziennikarze pytają: dlaczego w rejestrze nie znajdziemy ukaranych duchownych?
Polski rząd zdecydował o podaniu do informacji publicznej prywatnych danych potencjalnie niebezpiecznych osób skazanych za przestępstwa seksualne, by ostrzec społeczeństwo przed wyjątkowo groźnymi jednostkami. Każdy może zapoznać się z profilami przestępców: poznać ich nazwiska, zobaczyć, jak wyglądają, dowiedzieć się, gdzie aktualnie przebywają, czy przeczytać szczegóły wyroku.
Dyskusyjna decyzja
Upublicznienie prywatnych danych kryminalistów wywołuje kontrowersje, na co zwracają uwagę norweskie media.
Podobnie jak w przypadku amerykańskiego rejestru, biegli norwescy mają wątpliwości, czy wprowadzenie w życie pomysłu Ministerstwa Sprawiedliwości będzie w ogóle skuteczne. Csilla Czimbalmos z Norwesko Helsińskiej Komisji (Norwegian Helsinki Committe), organizacji monitorującej przestrzeganie praw człowieka, krytykuje przedsięwzięcie polskiego ministerstwa.
Krótka droga do samosądu
Czimbalmos uważa, że nie ma rzetelnych źródeł, które by stwierdziły, że podawanie „na tacy” prywatnych danych przestępców przeciwdziała kolejnym zbrodniom. Zdaniem Czimbalmos coś takiego może przynieść więcej szkody niż pożytku. Taka decyzja może zakrawać na łamanie praw jednostki i przeszkodzić w skutecznej resocjalizacji przestępcy.
Częściowo publiczny rejestr osób skazanych za przestępstwa na tle seksualnym to drugi taki projekt na świecie. Projekt polskiego ministerstwa powstał na wzór podobnego rejestru działającego w Stanach Zjednoczonych od długiego czasu.
Norwegowie powołują się również na głosy autorytetów z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, krytykujących rejestr. Psychiatrzy i seksuolodzy są zdania, że podanie nazwiska, adresu zamieszkania i szczegółowych aktów przestępstwa często ma negatywny wpływ na rodziny skazanych. Świadomość, że wszyscy dookoła mogą się dowiedzieć, że członek rodziny jest osądzonym gwałcicielem może być bardzo trudna. W najbardziej drastycznych przypadkach może dojść do samosądów i linczu na zarówno odpowiedzialnej za zbrodnię osobie, jak i jej bliskich.
Nie każdy trafił pod pręgierz
Portal Nettavisen, zwraca uwagę na fakt, że publiczny rejestr może być niekompletny. Nie zawiera przynajmniej 56 nazwisk osób niegdyś skazanych za poważne wykroczenia na tle seksualnym. Na tej liście z pewnością brakuje księży, a pewne jest, że poszczególni przedstawiciele kleru stawali przed sądem, między innymi za przestępstwa na nieletnich.
W tej sprawie wypowiedział się Adam Żak, pełnomocnik Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Twierdzi, że doszukiwanie się w publicznym rejestrze braku przedstawicieli konkretnego zawodu, w tym przypadku księży, jest bezpodstawne. Istnieje drugi rejestr, niejawny, do którego dostęp mają odpowiednie instytucje w celu zweryfikowania, czy potencjalny pracownik nadaje się do pracy z dziećmi. Prawdopodobnie księża mogą znajdować się na drugiej liście, ponieważ waga ich przestępstw może być mniejsza niż tych z rejestru publicznego.
Są jednak osoby, które nie wierzą w argumenty o umieszczeniu księży w drugim rejestrze. Marek Lisiński, założyciel fundacji „Nie lękajcie się”, wypowiadał się w tej kwestii na łamach portalu Na Temat. Uważa, że fundacja posiada informacje o duchownych skazanych za wyjątkowo okrutne przestępstwa, którzy klasyfikują się na listę dostępną publicznie.
Nie Lękajcie Się to fundacja działająca na rzecz pomocy dla osób skrzywdzonych przez księży pedofilów. Zajmują się nie tylko wsparciem dla ofiar, ale też własną rejestracją udokumentowanych przestępstw, jak i nazwisk osób odpowiedzialnych za skrzywdzenie innych. Walczą o zmianę w prawie o przedawnieniu się przestępstw pedofilii i starają się doprowadzić do usunięcia sprawców ze stanu duchownego.
W odpowiedzi na zarzuty o chronieniu księży pedofilów Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla, że osoby skazane przed 1 października 2017 miały możliwość ubiegać się o usunięcie swoich danych z rejestru publicznego i w ten sposób można tłumaczyć brak nazwisk ponad pięćdziesięciu kryminalistów.
Reklama
13-01-2018 08:48
6
0
Zgłoś
12-01-2018 21:46
12
0
Zgłoś
12-01-2018 20:44
7
0
Zgłoś
12-01-2018 20:32
9
0
Zgłoś
12-01-2018 19:51
4
0
Zgłoś