Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Reklama

Rata w Norwegii już od618kr

Sprawdź ratę

Usługa realizowana przez DigiFinans.no | Priseksempel: Eff. rente 15,82%, 100 000 kr. over 5 år, etablering 950 kr., Tot. 142 730 kr.

Kultura

Święto kultury i tożsamości, czyli dzień narodowy Saamów. Jak wyrażali siebie w sztuce i rzemiośle?

Martyna Engeset-Pograniczna

06 lutego 2024 14:00

Udostępnij
na Facebooku
2
Święto kultury i tożsamości, czyli dzień narodowy Saamów. Jak wyrażali siebie w sztuce i rzemiośle?

W społeczności Saamów długo prym wiodła duodji – sztuka użytkowa. stock.adobe.com/licencja standardowa

6 lutego Saamowie, liczący kilkadziesiąt tysięcy osób, rdzenny lud Północy zamieszkujący tereny Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji, obchodzi święto narodowe. Datę tę wybrano dla upamiętnienia pierwszego zgromadzenia, które odbyło się w Tråante (obecnie Trondheim) w 1917 r. Mówi się, że właśnie tego dnia „Saamowie po raz pierwszy obudzili się, aby współpracować jako jeden naród”.
Ich ojczyzna, Sápmi, to obszary transgraniczne, cechująca się surowym pięknem sceneria życia, w przeszłości wiążącego się z wielkim wysiłkiem mającym na celu przetrwanie mimo przeciwności losu – po części naturalnych, ale też związanych z systemową dyskryminacją Saamów podejmowaną przez państwa, na których terytorium mieszkali.

Długa walka o tożsamość

Współcześnie Saamowie na terenach trzech z czterech państw, w których żyją, mają swoje organy polityczne w postaci saamskich parlamentów. Ich siedziby to Karasjok w Norwegii, Kiruna w Szwecji i Inari w Finlandii. Poza tym mogą swobodnie mówić swoimi językami, przywdziewać strój narodowy czy wykonywać joik, tradycyjny saamski śpiew (często bez słów). 6 lutego w wielu miejscach Północy dumnie powiewa saamska flaga. Okrąg umieszczony na jej środku ma oznaczać ciągłość trwania. Dwa kolory okręgu również mają znaczenie. Czerwony symbolizuje tutaj słońce, a niebieski – księżyc. Zielony odsyła do natury, z którą Saamowie są nierozerwalnie związani, natomiast żółty symbolizuje słońce.
Ale nie zawsze było tak kolorowo i spokojnie.
Przykłady walki z kulturą saamską – której tradycyjnymi elementami były między innymi wierzenia animistyczne i szamanizm – Moja Norwegia prezentowała >>>tu , a dzieje niezgody na ucisk, której wyrazem były na przykład rebelia w Kautokeino (rok 1852) czy protesty przeciwko utrudniającej wypas reniferów budowie elektrowni wodnej na rzece Alta (przełom lat 70. i 80. ubiegłego wieku) – tu:
Można wiele o nich mówić, ale co mówili sami o sobie i o Sápmi, swojej ojczyźnie – poprzez dzieła sztuki?

Na początku było rękodzieło

W społeczności Saamów długo prym wiodła duodji – sztuka użytkowa. Wśród jej wytworów znajdziemy na przykład noże z bogato zdobionymi rękojeściami czy pojemniczki na sól inkrustowane kawałkami poroża renifera.

flickr.com/ Sámediggi Sametinget/ https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Była to więc sztuka spleciona z potrzebami życia. Przetrwała do dziś, można się jej i o niej uczyć nawet na poziomie studiów doktoranckich, z tym że obecnie jej aspekt użytkowy jest dużo mniej istotny niż artystyczny.

Saamska sztuka przed stu laty – Norwegia

Twórczość saamska się na duodji nie kończy. Istnieje również dáidda, czyli sztuka współczesna, inspirowana wpływami z zewnątrz. Jednym z jej przedstawicieli żyjących na terenie Norwegii był John Savio (1902-1938). To syn Pera Savio, polarnika, który zasłynął jako jeden z dwóch pierwszych ludzi nocujących na Antarktydzie.
John Savio stracił rodziców bardzo wcześnie i w dramatycznych okolicznościach. Jego matka zmarła na gruźlicę, gdy miał 3 lata. Niedługo potem zginął też ojciec, rozbił się i utonął, płynąc po trumnę żony. Ich syn żył krótko i umarł w biedzie, a na jego pogrzeb przyszła tylko jedna osoba. Na szczęście zaczął tworzyć bardzo wcześnie – podobno pierwszy zachowany do dziś obrazek renifera narysował w wieku czterech lat… w Biblii swojej babci.
Dziś pamiętany jest zwłaszcza przez wzgląd na swoje drzeworyty. W dziełach Johna Savio widać zmagania człowieka z naturą. Tu widzimy motyw często powtarzający się w twórczości tego artysty, zwierzęta w ruchu łapane na lasso.
Artysta ukazywał też zmagania człowieka z samym sobą oraz z bliźnimi, jak w przypadku tej (ubranej w gákti, czyli tradycyjny saamski strój) pary, dwojga ludzi naznaczonych rozpaczą:
Chłopak i dziewczyna, John Savio

Chłopak i dziewczyna, John Savio Nasjonalmuseet/publicdomain

Miejsce na kod JS i HTML
Zdarzało mu się jednak tworzyć też mniej nasycone gwałtowną ekspresją dzieła, choćby Środowisko. Tu Sápmi wydaje się nieco bardziej harmonijną, przyjaźniejszą krainą, miejscem opartego na współpracy współistnienia ludzi, reniferów i psów:
Miljø/Środowisko

Miljø/Środowisko Nasjonalmuseet/public domain

A za szwedzką granicą

Również na terenie Szwecji żył w podobnym czasie saamski artysta o bardzo ciekawej biografii, Nils Nilsson Skum (1872-1951). Sztuką zaczął się na poważnie zajmować już w dojrzałym wieku, po tym, jak padło wiele spośród jego reniferów. Żył w malutkiej wiosce, a mimo to już za życia Skuma jego dzieła pokazano na wystawie w Paryżu. Ponadto w dużej mierze po to, by fani mogli go odwiedzać, a on sam – uczestniczyć w krajowym i zagranicznym życiu artystycznym, szwedzkie państwo stworzyło w okolicach jego domu stację kolejową.
Artysta posługiwał się głównie kredkami, a renifery również stanowiły częsty motyw jego twórczości. Tu widzimy, jak mały jest człowiek wobec ich stada:
Bliskie (i w tym akurat przypadku mocno niepokojące) związki świata ludzi ze światem przyrody widać też we Wronach (sam. Garjját, szw. Kråkene) współczesnej szwedzko-saamskiej artystki Britty Marakkat-Labby. Ta twórczyni pokazuje saamską codzienność w ważnych dla niej kontekstach, do których należą między innymi feminizm, ekologia i klimat.
Wyhaftowane ptaki zlatują z nieba ku ziemi, zbliżają się do ludzi i… zmieniają w nich, a następnie w szeregu zdążają ku siedzącym przy tradycyjnych namiotach (lavvu) Saamom. Ci wrono-ludzie to policjanci, którzy przybyli usunąć Saamów z tego miejsca siłą. Widać, jak się kłębią i atakują.
Dzieło to powstało w 1981 roku i stanowiło artystyczny wyraz protestu przeciwko budowie zapory na rzece Alta. To świetny przykład pokazujący, jak tego typu demonstracje budowały saamską tożsamość zbiorową.

A Sami in the city

Saamska sztuka to nie tylko motywy tradycyjne czy związane z naturą. Myśląc o Saamach, nie można zamykać ich w etnograficznym czasie teraźniejszym i egzotyzować.  Wedle słów Anny Nacher i Marka Styczyńskiego, którzy w książce Vággi várri. W tundrze Samów opisali swoje wędrówki po północnej Szwecji, „uśmiechamy się znowu na myśl o tym, jak często podczas prezentacji zdjęć z naszych trekkingów ludzie pytają nas, czy spotkaliśmy “prawdziwych” Samów. Tak, spotykamy tych najprawdziwszych; tych, którzy poświęcają urlopy na doglądanie swoich reniferów i mają facebookową aplikację w swoich smartfonach, żeby pozostawać w kontakcie z bliższą i dalszą rodziną będącą niemal ciągle w ruchu (...). Jeśli zaś określenie “prawdziwi Samowie” miałoby oznaczać osoby siedzące przy ognisku w namiocie, odziane w tradycyjne, barwne stroje i odległe od wszystkich zdobyczy cywilizacji - to tak, takie postaci spotykaliśmy w salach muzealnych (...). Były wykonane z papier mâché”.
Pamiętajmy też, że trudnienie się hodowlą reniferów nie było zajęciem większości tej społeczności ani w przeszłości, ani nie jest nim dziś.  Wielu Saamów nie żyje wcale w małych skupiskach na najdalszej Północy, tylko mieszka w miastach, również tych największych w Skandynawii, jak Oslo czy Sztokholm.
Między zakorzenioną w tradycji saamską tożsamością a realiami współczesności istnieje jednak pewne, dość bolesne, napięcie – taki przekaz wydaje się przynajmniej kryć w „A Sami in the city”, powstałym w 2007 roku krótkim filmie artystki wizualnej Liselotte Wajstedt.
A Sami in the city (2007)
Film pokazuje zmagania z poznawanym językiem przodków w sytuacji, gdy język ten nie przystaje do codziennego doświadczenia. Bohaterka „A Sami in the city” mieszka w Sztokholmie, wielkim, nowoczesnym mieście i ucząc się saamskiego, co chwila napotyka na przeszkody. Jak po saamsku powiedzieć „metro”, jak „ruchome schody”, jak określić „galerię handlową”? Bezradna pyta o tego typu wątpliwości swoją nauczycielkę, a ta radzi jej wymyślać własne wyrazy, opierając się na saamskich źródłosłowach. To właśnie czyni bohaterka, naklejając zawierające nowe nazwy karteczki samoprzylepne na kolejne obiekty. Karteczki delikatne i nietrwałe. Miasto je zaraz pochłonie…
Nie poddawajmy się jednak fatalizmowi tego dzieła. O tym, że po saamsku da się opowiadać o współczesnym świecie, świadczy choćby podstrona NRK Sápmi, gdzie część aktualnych doniesień publikowana jest właśnie w saamskiej wersji językowej. W ostatnich dniach pojawiła się też w norweskich mediach informacja, że firma Apple zaprezentowała klawiaturę dostosowaną do ośmiu saamskich języków. Niektóre z nich mają tak małą liczbę użytkowników, że grozi im rychłe wyginięcie, ale jak widać podejmowane są wysiłki, by tak się nie stało.
Saamowie przetrwali, języki saamskie żyją.  Niech i tu wybrzmi coś po saamsku –  Lihkku Sámi álbmotbeivviin! – Szczęśliwego Dnia Saamów!
Źródła: MojaNorwegia, NRK, Store Norske Leksikon, Nasjonalmuseet, „Vággi várri. W tundrze Samów”(książka autorstwa Anny Nacher i Marka Styczyńskiego)
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Myśliwy

06-02-2024 21:00

Podniecają się tymi saamami.
Zapomnieli już jak ich wyrżnęli prawie do nogi jak najeźdźcy na Amerykę indian . Rdzenna ludnośc właściciele ziem zostali wybici jak muchy a resztki zamknięte w rezerwatach

kotadolf .

06-02-2024 17:37

Jak wyrazali nie wiem.Wiem natomiast,jak wyrazaja teraz,czyli: ciagna kase ile wlezie! Bo maja swoje 5minut!!
p/s: do tego ta ich flaga.wypisz wymaluj flaga zboczencøw,spod zanaku LPG+!!!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok